wtorek, 19 marca 2013





Witajcie :)
Po dość długiej przerwie wracam na salony z kolejnym rozdziałem. Jak już wspomniałam w poprzedniej, informacyjnej, notce rozdziały będą się teraz pojawiać znacznie rzadziej. Liczę jednak na Waszą cierpliwość i wyrozumiałość. Pozdrawiam.

16 IX

Nadszedł dzień kolejnej operacji Kaori. Jestem pewna, że wszystko będzie dobrze. Wciąż jednak prześladują mnie myśli o Keitaro… Kim on właściwie jest? No i czego może ode mnie chcieć? Skąd zna moje imię? Czyżby był jakimś znajomym Eizo? Ale jaki sens miałoby wtedy ratowanie mnie?
Już nic z tego wszystkiego nie rozumiem i nie mam pojęcia co mam dalej robić. Akira oczywiście o niczym nie wie i lepiej będzie jeśli tak zostanie. Przynajmniej na razie…

18 IX

Godzinę temu rozmawiałam z Hanako. Kaori jest już po kolejnej operacji. Następna przewidywana jest na październik a ostatnia na listopad. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Kaori w połowie grudnia będzie już w domu ;) Mam nadzieję, że tak się właśnie stanie ;)
Akira dzwonił do mnie w przerwie obiadowej. Aktualnie koncertują na Białorusi. Chłopaki podobno nie mogą doczekać się wjazdu do Polski. Bardzo ciekawi ich czy znane wszystkim przysłowie, że to polki są najpiękniejsze, jest prawdziwe. Ech, faceci to tylko o jednym ;)

20 IX

Kochany pamiętniku!
To dziwne, ale wciąż mam wrażenie jakbym była obserwowana. Coraz bardziej zaczyna mnie to martwić, gdyż mam podejrzenia, że naprawdę stoi za tym Eizo. Jednakże wiem, że nie mogę powiedzieć o tym Reicie, więc zostałam sama z moim problemem.


21 IX

Kochany pamiętniku!
Dziś przeżyłam kolejny dzień grozy. Reiko zadzwoniła do mnie rano i powiedziała, że próba, na którą byliśmy umówieni na godzinę szesnastą, zostaje przeniesiona na osiemnastą trzydzieści. Nasze spotkanie trwało ponad trzy godziny, więc gdy wracałam do domu, panował już lekki mrok. Nie ukrywam, że bałam się sama wracać do domu, a Motoki był dzisiaj nieobecny, więc nie miałam, kogo poprosić o odprowadzenie mnie. Chcąc, nie chcąc, ruszyłam sama w wieczorne ciemności, próbując jak najszybciej dostać się do domu. Dla własnego bezpieczeństwa postanowiłam ominąć park i iść wzdłuż głównej ulicy, która dzisiaj była wyjątkowo opustoszała. Mijałam właśnie sklep, przy którym ostatnio dokonano kradzieży torebki (tak, to ta sytuacja, której byłam świadkiem), gdy usłyszałam za sobą ciężkie kroki. Nie przejęłam się nimi za bardzo. Spacerowałam przy głównej, oświetlonej ulicy. Od domu dzieliło mnie może dwadzieścia minut drogi. Poza tym każdy ma prawo do wyjścia z domu o tej porze, prawda? Zmartwiło mnie jednak, że ta obca osoba cały czas szła za mną. Początkowo myślałam, że to zbieg okoliczności, jednak z każdym krokiem zaczynałam mieć coraz większe obawy. Chcąc się dowiedzieć czegoś więcej, delikatnie zerknęłam za siebie. Zakapturzona, dobrze zbudowana, wysoka postać. Mężczyzna…
Moje nogi same przyśpieszyły, zanim zdołałam w ogóle pomyśleć o tym by zacząć uciekać. Spanikowałam tak bardzo, że nie zawróciłam nawet wtedy, gdy zgubiłam ulubioną apaszkę, która odwiązała się z mojej szyi. Do domu miałam coraz bliżej, z każdym krokiem przyśpieszałam coraz bardziej. Moje serce waliło jak oszalałe, zimny pot zalał całe moje ciało. Kroki mężczyzny ucichły nagle, a ja odwróciłam się za siebie. Nikogo już ze mną nie było. Zostałam sama. Nieco uspokojona odwróciłam się we właściwym kierunku, wzdychając przy tym z ulgą. Nie na długo jednak mogłam cieszyć się spokojem. Przede mną, dosłownie na wyciągnięcie ręki, stał ów mężczyzna, który mnie śledził. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a w gardle zaschło niemiłosiernie. Nie zamierzałam jednak poddać się bez walki.  Natychmiast stanęłam w lekkim rozkroku. Starałam się skupić i przypomnieć sobie podstawy samoobrony, które widziałam w jakimś programie telewizyjnym. Kantem dłoni wyrzuconym gwałtownie w górę mogłam spróbować rozbić napastnikowi nos, a nawet wgnieść go w mózg.  Miałam też do wyboru standardowy kop kolanem w krocze… Kilkakrotnie przełknęłam ślinę, aby móc wrzasnąć jak należy i nabrałam powietrza w płuca zbierając siły na krzyk…
- Wyglądasz tak, jakbyś zobaczyła ducha albo coś…- Znajomy głos wydobył się z ust mojego niedoszłego napastnika. Szeroko otworzyłam usta, gdy mężczyzna wyszedł z cienia i stanął przede mną, uśmiechając się pobłażliwie. Moja mina musiała być komiczna, bo chłopak zaśmiał się krótko a następnie odezwał się rozbawiony:
- Może mam wezwać karetkę? Coś niewyraźnie wyglądasz…
Cały strach i przerażenie uleciały ze mnie, zupełnie jak powietrze z przebitego balona.
Keitaro.
- Bardzo śmieszne, idioto. Przestraszyłeś mnie śmiertelnie…- Mruknęłam, ruszając przed siebie nieco sztucznym krokiem.
- Właśnie widzę, że wyglądasz jak trup i dlatego pytam, czy nie potrzebujesz czasem konsultacji medycznej.- Powiedział, zaśmiewając się przy tym.
- Obejdzie się.- Fuknęłam niezadowolona, idąc powoli przed siebie. Chłopak ruszył za mną pewnym krokiem i już po chwili zrównał się ze mną.
- Co robisz sama, na opustoszałej ulicy, o tak późnej porze?
- Nie przesadzaj. Jest około dwudziestej drugiej. To wcale nie jest późna pora…- Mruknęłam na odczepne.
- Dla samotnej kobiety każda pora, która wiąże się z ciemnością jest niebezpieczna, Ayako…- Odparł spokojnie.
Już miałam na końcu języka jakąś złośliwą ripostę, gdy nagle… Eureka! Oświecenie!
- Chwila! Moment! A tak właściwie to skąd znasz moje imię?- Zapytałam nieco niegrzecznym tonem.
Chłopak przyglądał mi się przez chwilę kontem oka a następnie mruknął nieco zawiedzionym tonem:
- Nie pamiętasz mnie?
Spojrzałam na niego zaskoczona, ale nie zatrzymałam się. Niby skąd miałabym go znać? Co prawda poznałam go, gdy uratował mnie w parku przed napadem jakiegoś pijanego faceta, ale wątpię aby chodziło mu o to spotkanie…
- Eeee… A powinnam?- Zapytałam niepewnym głosem.
- W sumie to nie wiem, bo tak właściwie to nie mieliśmy okazji na jakąś dłuższą rozmowę…
- Dalej nie rozumiem.
- No wiesz… Tak właściwie to Ty nie miałaś możliwości się odezwać…
- Mógłbyś wyrażać się jaśniej?- Fuknęłam zniecierpliwiona.
- Ech… Mam na myśli to, że nie miałaś czasu się odezwać. Chociaż nie wiem czy w ogóle miałabyś na to ochotę… Ale trzeba przyznać, że uderzyć potrafisz konkretnie. Normalnie chyba z milion gwiazdek zobaczyłem.- Nagle zaczął paplać jak najęty, a do mnie powoli zaczęło docierać to, o czym mówi.- Co to było? Jakaś puszka? Butelka? Bo naprawdę nieźle zabolało. Myślałem, że wybiłaś mi wszystkie zęby…
A więc to on był jednym z tych rabusiów, którzy okradli tamtą młodą dziewczynę.
- Słoik.- Powiedziałam po dłuższej chwili milczenia, jaka zapadła między nami. Powoli zbliżałam się do domu.
- Proszę?- Zapytał zdezorientowany. Chyba wyrwałam go z rozmyślań.
- To był słoik. Z majonezem tak dla uściślenia.- Odparłam, zastanawiając się, czego właściwie on ode mnie chce.
- To tłumaczy, dlaczego rozcięło mi policzek…
- Sam się oto prosiłeś… - Odpowiedziałam nieco złośliwie.
- Nie oceniaj mnie, jeśli mnie nie znasz…- Mruknął zawiedzionym i nieco obrażonym głosem, po czym przyśpieszył nagle i nim się zorientowałam, zniknął z pola mojego widzenia… To była dziwna rozmowa…
                                              
W nocy było jeszcze gorzej… Cały czas słyszałam jakieś dziwne dźwięki na dworze… Zupełnie jakby ktoś skradał się ukradkiem do mojego domu… Po dłuższej chwili zrozumiałam jednak, że to pewnie wiatr i poszłam spać. Byłam wykończona…


22 IX

Keitaro.
To Keitaro odwiedził mnie wczorajszej nocy… Dziś rano, gdy wychodziłam do sklepu, znalazłam moją apaszkę, którą wczoraj zgubiłam. Była przywiązana do małego drzewka ozdobnej wiśni, która rośnie tuż przy drzwiach głównych mojego domu. W takim razie to nie tylko wiatr straszył mnie wczorajszej nocy… Najważniejsze pytanie jednak brzmi: czego chce ode mnie ten koleś?...

23 IX

Kochany pamiętniku!
Jestem strasznie samotna… Z Kaori mogę rozmawiać tylko sporadycznie, bo wciąż jest osłabiona przez zabiegi, które regularnie przechodzi. Rodzice też myślą tylko o niej… Nie mam im tego za złe, ale jest mi smutno… Jestem pewna, że dałabym radę wytrzymać to wszystko gdyby tylko Reita częściej się odzywał. Niestety, koncertowanie wciągnęło go tak bardzo, że od czterech dni w ogóle nie odpowiada na moje wiadomości, ani nie odbiera telefonów… Ech, staram się być silna i wyrozumiała, ale to wszystko zdecydowanie mnie przerasta… Chciałabym się także dowiedzieć czegoś o Keitaro… Wciąż nie wiem skąd tak właściwie mnie zna i dlaczego ciągle za mną chodzi…
29 IX

Kochany pamiętniczku!
Nie pisałam nic przez cały tydzień…. Nie miałam do tego siły ani ochoty…
Reita wciąż nie odzywa się do mnie. Ledwie stać go na to, by raz na dwa dni wysłać mi jakąś krótką wiadomość, pozbawioną emocji i sensu… Jest mi  z tego powodu bardzo przykro. Przez te ostatnie dni, nie udało mi się skontaktować z Keitaro, mimo, iż próbowałam. W przypływie desperacji napisałam krótki list i powiesiłam go na tablicy ogłoszeń, obok sklepu, przy którym pierwszy raz „spotkałam” Keitaro. Wiadomość była zaszyfrowana, ale mam nadzieję, że Keitaro ją zrozumie… Tak naprawdę to liczę na to, że w ogóle ją przeczyta…

30 IX

Pamiętniczku!
Sama nie wierzę w to co napiszę, ale udało się!
Keitaro przeczytał moją wiadomość!
Ale od początku… W liście napisałam mu by przyszedł na dwunastą do parku, pod drzewo przy którym ocalił mi życie. Nie było go, chociaż czekałam całą godzinę. Postanowiłam wrócić, więc do domu… Nie uwierzysz kto tam na mnie czekał… Tak, właśnie. To Keitaro opierał się niedbale o ogrodzenie. Stanęłam jak wryta patrząc na niego w ciszy.
To on odezwał się pierwszy.
- Chciałaś mnie widzieć. O co chodzi?
- Ja…- Zaczęłam kulawo.- Chciałam wiedzieć skąd właściwie mnie znasz? Dlaczego wciąż za mną chodzisz? Czy wtedy, gdy ocaliłeś mnie w parku, śledziłeś mnie? Dlaczego okradłeś tą biedną dziewczynę? I czemu nie pojawiłeś się w umówionym miejscu?...
- Chwila! Moment, dziewczyno! Przecież ja już zapomniałem połowę pytań!- Powiedział zdziwionym głosem.- Może najpierw zmieńmy otoczenie. Chodź, tu niedaleko jest taka fajna knajpa…- Mruknął i ruszył przed siebie. Co innego miałam zrobić? Jeśli chciałam uzyskać odpowiedzi na pytania musiałam za nim pójść…
- Więc?- Zagadnęłam, gdy już siedzieliśmy przy stoliku, popijając aromatyczną kawę z mlekiem.- Odpowiesz na moje pytania?
- Zdania nie zaczyna się od słowa „więc”.- Powiedział z złośliwym uśmieszkiem, a następnie kontynuował.- Nie przyszedłem do parku, bo miałem do załatwienia wcześniej pewną sprawę i wiedziałem, że nie wyrobię się na dwunastą. Wolałem poczekać na ciebie przed domem…
- Rozumiem… Powiesz mi w końcu skąd mnie znasz?
Chłopak spojrzał na mnie ze smutkiem i zaczął ponownie:
 - Mogłem się spodziewać, że nie będziesz mnie pamiętać. Zawsze stałem w cieniu i nigdy nie odważyłem się na to by do ciebie zagadać.
Patrzyłam na niego zahipnotyzowana, dalej próbując się domyślić o czym on mówi. Nie przerwałam mu jednak, lecz słuchałam dalej…
- Pamiętam ten dzień jak by to było wczoraj. Pewnego słonecznego poranka przekroczyłaś próg mojej klasy. Miałaś wtedy dwanaście lat… Przyszłaś odwiedzić Akirę i pożyczyć od niego cyrkiel na sprawdzian z matematyki… Wtedy twoje włosy były dłuższe niż teraz i miały jaśniejszy kolor… Zawsze spinałaś je wysoko z tyłu głowy, w tradycyjny koński ogon. Lubiłem patrzyć jak idziesz przede mną szkolnym korytarzem, a twoje włosy zabawnie się huśtały się z każdym twoim ruchem…
Zawsze starałem się być w pobliżu, gdy pojawiałaś się na horyzoncie. W drugim półroczu zmieniłem nawet miejsce w klasie, by siedzieć tuż przed Akirą. Ty jednak nadal mnie nie zauważałaś. Nie przeszkadzało mi to jednak w obserwowaniu ciebie…
Wszystko zmieniło się jednak, gdy Akira, za twoją namową, poszedł na przesłuchanie i został zauważony przez swojego byłego producenta. Przez karierę i ciągłe wyjazdy zaczął opuszczać lekcje, a ty przestałaś przychodzić do naszej klasy. Z czasem Akira przeniósł się na nauczanie indywidualne, więc nigdy więcej nie mogłem cię już obserwować z bezpiecznej pozycji. Dlatego postanowiłem zmienić strategię. Zacząłem cię śledzić… Chodziłem za tobą praktycznie wszędzie. W ciągu dwóch miesięcy udało mi się sporządzić plan każdego twojego dnia. Wiedziałem gdzie będziesz o konkretnej godzinie w poniedziałek, środę czy sobotę… Wiem, brzmi to trochę przerażająco, ale naprawdę byłem zdesperowany…
- Czyli przez te wszystkie lata byłam obserwowana?- Zapytałam zszokowana jego wyznaniem.
- Tak. Co prawda obserwowałem cię z daleka, ale owszem. Byłaś obserwowana. Musiałem mieć pewność, że bezpiecznie dotrzesz na zajęcia albo wrócisz do domu po samotnym wypadzie na zakupy.
Po mojej głowie krążyła tylko jedna myśl…
- Gdzie byłeś w takim razie, gdy Eizo rujnował moje życie?- Zapytałam wprost, starając się ukryć złośliwość w moim głosie.
- Eizo?- Zapytał zaskoczony.- To ten wysoki, czarny koleś?
- Tak, dokładnie ten.
- On rujnował twoje życie? Wydawało mi się, że to porządny facet... Gdy tylko zobaczyłem, że kręci się wokół ciebie zacząłem go obserwować. Zawsze przed tym jak widziałem was razem kupował drogie czekoladki lub ogromny bukiet kwiatów. Sądziłem, że to typ romantyka i, że to jest ktoś odpowiedni dla ciebie… W końcu twoją pasją jest gra na skrzypcach, a to są zbliżone zainteresowania…
- Zabawne…- Przerwałam mu.- Nigdy nie dostałam od Eizo żadnych czekoladek czy kwiatów. Tylko kilka tygodni upokorzeń i problemów a na sam koniec podbite oko, rozciętą wargę i zharatane plecy.
- Co takiego?- Spojrzał na mnie zszokowany, jego oczy były wielkie jak dwa spodki od filiżanek.
- Eizo znęcał się nade mną. Zgodziłam się być z nim tylko dlatego, że od tego zależało zdrowie mojej siostry. Ciężko zachorowała i mogła stracić wzrok a operacje, które musi przejść, są bardzo kosztowne. To miał być taki interes: ja udaję jego dziewczynę przed państwem Miyamoto, on opłaca leczenie Kaori… Wszystko jednak całkowicie się pomieszało… Musiałam uciekać do Akiry, bo bałam się o własne życie.
- To dlatego przez ostatnie kilka tygodni cię nie widziałem… Obserwowałem twoje podwórko z nadzieją, że kiedyś uda mi się cię zobaczyć. A ty przez cały ten czas siedziałaś u Akiry…
- Nie miałam innego wyjścia. To on namówił mnie zresztą bym złożyła w sądzie pozew przeciwko Eizo i on, razem z kolegami z zespołu, opłacił dalsze leczenie Kaori…
- Rozumiem... A gdzie on teraz jest? W końcu wróciłaś do domu… Nie boisz się, że Eizo wróci  by się zemścić?
- Wyjechał w trasę koncertową, a Eizo dostał dożywotni zakaz zbliżania się. Jeśli złamie wyrok sądu pójdzie siedzieć na kilka długich lat…
- Matko, nie miałem pojęcia przez co przechodzisz. Kiepski ze mnie obrońca…
Spojrzałam na niego zaskoczona. Mimo, iż jego zachowanie wydawało mi się chore, zrobiło mi się go żal. Przez te wszystkie lata on czuwał nade mną. Dbał oto bym była bezpieczna. Poświęcił się dla mnie, chociaż wiedział, ze nie otrzyma nic w zamian…
- Nie przejmuj się, Keitaro. Jesteś dobrym człowiekiem…- Powiedziałam „koślawo”, chcąc go pocieszyć.
- Gdyby to była prawda, to nie musiałabyś przechodzić piekła związanego z Eizo…- Mruknął ze smutkiem. Westchnęłam znacząco.
- Przecież nawet rodzice nie wiedzieli… Nikt się nie domyślał. Skąd niby ty mogłeś wiedzieć?
- No tak, ale…
- Żadnego „ale”. Masz swoje życie, ja mam swoje. Nikt nie ma prawa obarczać się winą za moje błędy.
- Ayako…- Powiedział i nim zdążyłam zareagować, objął moje dłonie, położone na stoliku. Potrzebowałam tego. Naprawdę tego potrzebowałam. Czyjegoś ciepła, dobrego słowa… Keitaro dał m w tamtej chwili to wszystko. A jednak wiedziałam, że to nie jest to czego oczekiwałam.- Będę cię bronić do końca życia, obiecuję.
Spojrzałam na niego zaskoczona, łapiąc w płuca stanowczo za dużą dawkę powietrza.
- Keitaro… Ja…
- Tak, wiem. Kochasz Akirę. Nie mam zamiaru tego zmieniać.
- Więc jak wyobrażasz sobie to wszystko?- Zapytałam, nie patrząc na niego.- Ja nie chcę niczego udawać… Po raz kolejny…
Na myśl o Eizo i naszej „miłości” przeszedł mnie zimny dreszcz.
- Nie będę cię do niczego zmuszać, Ayako. Mojego uczucia do ciebie starczy za nas oboje.
- Keitaro, ale przecież to niesprawiedliwe. Nie chcę wykorzystywać cię w ten sposób. Nie chcę w ogóle cię wykorzystywać…
- Niczym się nie przejmuj, Ayako. Wszystko pod kontrolą…
Nie mogłam znieść tego ani chwili dłużej. Szybko poderwałam się z krzesła i nim chłopak zdążył zareagować, uciekłam, zatrzaskując za sobą drzwi lokalu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz