Witajcie :)
Po dość długiej przerwie
wracam na salony z kolejnym rozdziałem. Jak już wspomniałam w poprzedniej,
informacyjnej, notce rozdziały będą się teraz pojawiać znacznie rzadziej. Liczę
jednak na Waszą cierpliwość i wyrozumiałość. Pozdrawiam.
16 IX
Nadszedł dzień kolejnej operacji Kaori. Jestem pewna, że
wszystko będzie dobrze. Wciąż jednak prześladują mnie myśli o Keitaro… Kim on
właściwie jest? No i czego może ode mnie chcieć? Skąd zna moje imię? Czyżby był
jakimś znajomym Eizo? Ale jaki sens miałoby wtedy ratowanie mnie?
Już nic z tego wszystkiego nie rozumiem i nie mam pojęcia co
mam dalej robić. Akira oczywiście o niczym nie wie i lepiej będzie jeśli tak
zostanie. Przynajmniej na razie…
18 IX
Godzinę temu rozmawiałam z Hanako. Kaori jest już po
kolejnej operacji. Następna przewidywana jest na październik a ostatnia na
listopad. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Kaori w połowie grudnia będzie już w
domu ;) Mam nadzieję, że tak się właśnie stanie ;)
Akira dzwonił do mnie w przerwie obiadowej. Aktualnie koncertują
na Białorusi. Chłopaki podobno nie mogą doczekać się wjazdu do Polski. Bardzo
ciekawi ich czy znane wszystkim przysłowie, że to polki są najpiękniejsze, jest
prawdziwe. Ech, faceci to tylko o jednym ;)
20 IX
Kochany pamiętniku!
To dziwne, ale wciąż mam wrażenie jakbym była obserwowana.
Coraz bardziej zaczyna mnie to martwić, gdyż mam podejrzenia, że naprawdę stoi
za tym Eizo. Jednakże wiem, że nie mogę powiedzieć o tym Reicie, więc zostałam
sama z moim problemem.
21 IX
Kochany pamiętniku!
Dziś przeżyłam kolejny dzień grozy. Reiko zadzwoniła do mnie
rano i powiedziała, że próba, na którą byliśmy umówieni na godzinę szesnastą,
zostaje przeniesiona na osiemnastą trzydzieści. Nasze spotkanie trwało ponad trzy
godziny, więc gdy wracałam do domu, panował już lekki mrok. Nie ukrywam, że
bałam się sama wracać do domu, a Motoki był dzisiaj nieobecny, więc nie miałam,
kogo poprosić o odprowadzenie mnie. Chcąc, nie chcąc, ruszyłam sama w wieczorne
ciemności, próbując jak najszybciej dostać się do domu. Dla własnego
bezpieczeństwa postanowiłam ominąć park i iść wzdłuż głównej ulicy, która
dzisiaj była wyjątkowo opustoszała. Mijałam właśnie sklep, przy którym ostatnio
dokonano kradzieży torebki (tak, to ta sytuacja, której byłam świadkiem), gdy
usłyszałam za sobą ciężkie kroki. Nie przejęłam się nimi za bardzo.
Spacerowałam przy głównej, oświetlonej ulicy. Od domu dzieliło mnie może
dwadzieścia minut drogi. Poza tym każdy ma prawo do wyjścia z domu o tej porze,
prawda? Zmartwiło mnie jednak, że ta obca osoba cały czas szła za mną.
Początkowo myślałam, że to zbieg okoliczności, jednak z każdym krokiem
zaczynałam mieć coraz większe obawy. Chcąc się dowiedzieć czegoś więcej,
delikatnie zerknęłam za siebie. Zakapturzona, dobrze zbudowana, wysoka postać.
Mężczyzna…
Moje nogi same przyśpieszyły, zanim zdołałam w ogóle
pomyśleć o tym by zacząć uciekać. Spanikowałam tak bardzo, że nie zawróciłam
nawet wtedy, gdy zgubiłam ulubioną apaszkę, która odwiązała się z mojej szyi.
Do domu miałam coraz bliżej, z każdym krokiem przyśpieszałam coraz bardziej.
Moje serce waliło jak oszalałe, zimny pot zalał całe moje ciało. Kroki
mężczyzny ucichły nagle, a ja odwróciłam się za siebie. Nikogo już ze mną nie
było. Zostałam sama. Nieco uspokojona odwróciłam się we właściwym kierunku, wzdychając
przy tym z ulgą. Nie na długo jednak mogłam cieszyć się spokojem. Przede mną,
dosłownie na wyciągnięcie ręki, stał ów mężczyzna, który mnie śledził. Nogi
odmówiły mi posłuszeństwa, a w gardle zaschło niemiłosiernie. Nie zamierzałam
jednak poddać się bez walki. Natychmiast
stanęłam w lekkim rozkroku. Starałam się skupić i przypomnieć sobie podstawy
samoobrony, które widziałam w jakimś programie telewizyjnym. Kantem dłoni
wyrzuconym gwałtownie w górę mogłam spróbować rozbić napastnikowi nos, a nawet wgnieść go w mózg. Miałam też do wyboru standardowy kop
kolanem w krocze… Kilkakrotnie przełknęłam ślinę, aby móc wrzasnąć jak należy i
nabrałam powietrza w płuca zbierając siły na krzyk…
- Wyglądasz tak, jakbyś zobaczyła ducha albo coś…- Znajomy
głos wydobył się z ust mojego niedoszłego napastnika. Szeroko otworzyłam usta,
gdy mężczyzna wyszedł z cienia i stanął przede mną, uśmiechając się
pobłażliwie. Moja mina musiała być komiczna, bo chłopak zaśmiał się krótko a
następnie odezwał się rozbawiony:
- Może mam wezwać karetkę? Coś niewyraźnie wyglądasz…
Cały strach i przerażenie uleciały ze mnie, zupełnie jak
powietrze z przebitego balona.
Keitaro.
- Bardzo śmieszne, idioto. Przestraszyłeś mnie śmiertelnie…-
Mruknęłam, ruszając przed siebie nieco sztucznym krokiem.
- Właśnie widzę, że wyglądasz jak trup i dlatego pytam, czy
nie potrzebujesz czasem konsultacji medycznej.- Powiedział, zaśmiewając się
przy tym.
- Obejdzie się.- Fuknęłam niezadowolona, idąc powoli przed
siebie. Chłopak ruszył za mną pewnym krokiem i już po chwili zrównał się ze
mną.
- Co robisz sama, na opustoszałej ulicy, o tak późnej porze?
- Nie przesadzaj. Jest około dwudziestej drugiej. To wcale
nie jest późna pora…- Mruknęłam na odczepne.
- Dla samotnej kobiety każda pora, która wiąże się z ciemnością
jest niebezpieczna, Ayako…- Odparł spokojnie.
Już miałam na końcu języka jakąś złośliwą ripostę, gdy
nagle… Eureka! Oświecenie!
- Chwila! Moment! A tak właściwie to skąd znasz moje imię?-
Zapytałam nieco niegrzecznym tonem.
Chłopak przyglądał mi się przez chwilę kontem oka a
następnie mruknął nieco zawiedzionym tonem:
- Nie pamiętasz mnie?
Spojrzałam na niego zaskoczona, ale nie zatrzymałam się.
Niby skąd miałabym go znać? Co prawda poznałam go, gdy uratował mnie w parku
przed napadem jakiegoś pijanego faceta, ale wątpię aby chodziło mu o to
spotkanie…
- Eeee… A powinnam?- Zapytałam niepewnym głosem.
- W sumie to nie wiem, bo tak właściwie to nie mieliśmy
okazji na jakąś dłuższą rozmowę…
- Dalej nie rozumiem.
- No wiesz… Tak właściwie to Ty nie miałaś możliwości się
odezwać…
- Mógłbyś wyrażać się jaśniej?- Fuknęłam zniecierpliwiona.
- Ech… Mam na myśli to, że nie miałaś czasu się odezwać.
Chociaż nie wiem czy w ogóle miałabyś na to ochotę… Ale trzeba przyznać, że
uderzyć potrafisz konkretnie. Normalnie chyba z milion gwiazdek zobaczyłem.-
Nagle zaczął paplać jak najęty, a do mnie powoli zaczęło docierać to, o czym
mówi.- Co to było? Jakaś puszka? Butelka? Bo naprawdę nieźle zabolało.
Myślałem, że wybiłaś mi wszystkie zęby…
A więc to on był jednym z tych rabusiów, którzy okradli
tamtą młodą dziewczynę.
- Słoik.- Powiedziałam po dłuższej chwili milczenia, jaka
zapadła między nami. Powoli zbliżałam się do domu.
- Proszę?- Zapytał zdezorientowany. Chyba wyrwałam go z
rozmyślań.
- To był słoik. Z majonezem tak dla uściślenia.- Odparłam,
zastanawiając się, czego właściwie on ode mnie chce.
- To tłumaczy, dlaczego rozcięło mi policzek…
- Sam się oto prosiłeś… - Odpowiedziałam nieco złośliwie.
- Nie oceniaj mnie, jeśli mnie nie znasz…- Mruknął
zawiedzionym i nieco obrażonym głosem, po czym przyśpieszył nagle i nim się
zorientowałam, zniknął z pola mojego widzenia… To była dziwna rozmowa…
W nocy było jeszcze gorzej… Cały czas słyszałam jakieś
dziwne dźwięki na dworze… Zupełnie jakby ktoś skradał się ukradkiem do mojego
domu… Po dłuższej chwili zrozumiałam jednak, że to pewnie wiatr i poszłam spać.
Byłam wykończona…
22 IX
Keitaro.
To Keitaro odwiedził mnie wczorajszej nocy… Dziś rano, gdy
wychodziłam do sklepu, znalazłam moją apaszkę, którą wczoraj zgubiłam. Była
przywiązana do małego drzewka ozdobnej wiśni, która rośnie tuż przy drzwiach
głównych mojego domu. W takim razie to nie tylko wiatr straszył mnie
wczorajszej nocy… Najważniejsze pytanie jednak brzmi: czego chce ode mnie ten
koleś?...
23 IX
Kochany pamiętniku!
Jestem strasznie samotna… Z Kaori mogę rozmawiać tylko
sporadycznie, bo wciąż jest osłabiona przez zabiegi, które regularnie
przechodzi. Rodzice też myślą tylko o niej… Nie mam im tego za złe, ale jest mi
smutno… Jestem pewna, że dałabym radę wytrzymać to wszystko gdyby tylko Reita
częściej się odzywał. Niestety, koncertowanie wciągnęło go tak bardzo, że od
czterech dni w ogóle nie odpowiada na moje wiadomości, ani nie odbiera
telefonów… Ech, staram się być silna i wyrozumiała, ale to wszystko
zdecydowanie mnie przerasta… Chciałabym się także dowiedzieć czegoś o Keitaro…
Wciąż nie wiem skąd tak właściwie mnie zna i dlaczego ciągle za mną chodzi…
29 IX
Kochany pamiętniczku!
Nie pisałam nic przez cały tydzień…. Nie miałam do tego siły
ani ochoty…
Reita wciąż nie odzywa się do mnie. Ledwie stać go na to, by
raz na dwa dni wysłać mi jakąś krótką wiadomość, pozbawioną emocji i sensu…
Jest mi z tego powodu bardzo przykro.
Przez te ostatnie dni, nie udało mi się skontaktować z Keitaro, mimo, iż próbowałam.
W przypływie desperacji napisałam krótki list i powiesiłam go na tablicy
ogłoszeń, obok sklepu, przy którym pierwszy raz „spotkałam” Keitaro. Wiadomość
była zaszyfrowana, ale mam nadzieję, że Keitaro ją zrozumie… Tak naprawdę to
liczę na to, że w ogóle ją przeczyta…
30 IX
Pamiętniczku!
Sama nie wierzę w to co napiszę, ale udało się!
Keitaro przeczytał moją wiadomość!
Ale od początku… W liście napisałam mu by przyszedł na
dwunastą do parku, pod drzewo przy którym ocalił mi życie. Nie było go, chociaż
czekałam całą godzinę. Postanowiłam wrócić, więc do domu… Nie uwierzysz kto tam
na mnie czekał… Tak, właśnie. To Keitaro opierał się niedbale o ogrodzenie.
Stanęłam jak wryta patrząc na niego w ciszy.
To on odezwał się pierwszy.
- Chciałaś mnie widzieć. O co chodzi?
- Ja…- Zaczęłam kulawo.- Chciałam wiedzieć skąd właściwie
mnie znasz? Dlaczego wciąż za mną chodzisz? Czy wtedy, gdy ocaliłeś mnie w
parku, śledziłeś mnie? Dlaczego okradłeś tą biedną dziewczynę? I czemu nie
pojawiłeś się w umówionym miejscu?...
- Chwila! Moment, dziewczyno! Przecież ja już zapomniałem
połowę pytań!- Powiedział zdziwionym głosem.- Może najpierw zmieńmy otoczenie.
Chodź, tu niedaleko jest taka fajna knajpa…- Mruknął i ruszył przed siebie. Co
innego miałam zrobić? Jeśli chciałam uzyskać odpowiedzi na pytania musiałam za
nim pójść…
- Więc?- Zagadnęłam, gdy już siedzieliśmy przy stoliku,
popijając aromatyczną kawę z mlekiem.- Odpowiesz na moje pytania?
- Zdania nie zaczyna się od słowa „więc”.- Powiedział z
złośliwym uśmieszkiem, a następnie kontynuował.- Nie przyszedłem do parku, bo
miałem do załatwienia wcześniej pewną sprawę i wiedziałem, że nie wyrobię się
na dwunastą. Wolałem poczekać na ciebie przed domem…
- Rozumiem… Powiesz mi w końcu skąd mnie znasz?
Chłopak spojrzał na mnie ze smutkiem i zaczął ponownie:
- Mogłem się
spodziewać, że nie będziesz mnie pamiętać. Zawsze stałem w cieniu i nigdy nie
odważyłem się na to by do ciebie zagadać.
Patrzyłam na niego zahipnotyzowana, dalej próbując się
domyślić o czym on mówi. Nie przerwałam mu jednak, lecz słuchałam dalej…
- Pamiętam ten dzień jak by to było wczoraj. Pewnego
słonecznego poranka przekroczyłaś próg mojej klasy. Miałaś wtedy dwanaście lat…
Przyszłaś odwiedzić Akirę i pożyczyć od niego cyrkiel na sprawdzian z matematyki…
Wtedy twoje włosy były dłuższe niż teraz i miały jaśniejszy kolor… Zawsze
spinałaś je wysoko z tyłu głowy, w tradycyjny koński ogon. Lubiłem patrzyć jak
idziesz przede mną szkolnym korytarzem, a twoje włosy zabawnie się huśtały się
z każdym twoim ruchem…
Zawsze starałem się być w pobliżu, gdy pojawiałaś się na
horyzoncie. W drugim półroczu zmieniłem nawet miejsce w klasie, by siedzieć tuż
przed Akirą. Ty jednak nadal mnie nie zauważałaś. Nie przeszkadzało mi to
jednak w obserwowaniu ciebie…
Wszystko zmieniło się jednak, gdy Akira, za twoją namową,
poszedł na przesłuchanie i został zauważony przez swojego byłego producenta.
Przez karierę i ciągłe wyjazdy zaczął opuszczać lekcje, a ty przestałaś
przychodzić do naszej klasy. Z czasem Akira przeniósł się na nauczanie
indywidualne, więc nigdy więcej nie mogłem cię już obserwować z bezpiecznej
pozycji. Dlatego postanowiłem zmienić strategię. Zacząłem cię śledzić…
Chodziłem za tobą praktycznie wszędzie. W ciągu dwóch miesięcy udało mi się
sporządzić plan każdego twojego dnia. Wiedziałem gdzie będziesz o konkretnej
godzinie w poniedziałek, środę czy sobotę… Wiem, brzmi to trochę przerażająco,
ale naprawdę byłem zdesperowany…
- Czyli przez te wszystkie lata byłam obserwowana?-
Zapytałam zszokowana jego wyznaniem.
- Tak. Co prawda obserwowałem cię z daleka, ale owszem.
Byłaś obserwowana. Musiałem mieć pewność, że bezpiecznie dotrzesz na zajęcia
albo wrócisz do domu po samotnym wypadzie na zakupy.
Po mojej głowie krążyła tylko jedna myśl…
- Gdzie byłeś w takim razie, gdy Eizo rujnował moje życie?-
Zapytałam wprost, starając się ukryć złośliwość w moim głosie.
- Eizo?- Zapytał zaskoczony.- To ten wysoki, czarny koleś?
- Tak, dokładnie ten.
- On rujnował twoje życie? Wydawało mi się, że to porządny
facet... Gdy tylko zobaczyłem, że kręci się wokół ciebie zacząłem go
obserwować. Zawsze przed tym jak widziałem was razem kupował drogie czekoladki
lub ogromny bukiet kwiatów. Sądziłem, że to typ romantyka i, że to jest ktoś
odpowiedni dla ciebie… W końcu twoją pasją jest gra na skrzypcach, a to są
zbliżone zainteresowania…
- Zabawne…- Przerwałam mu.- Nigdy nie dostałam od Eizo
żadnych czekoladek czy kwiatów. Tylko kilka tygodni upokorzeń i problemów a na
sam koniec podbite oko, rozciętą wargę i zharatane plecy.
- Co takiego?- Spojrzał na mnie zszokowany, jego oczy były
wielkie jak dwa spodki od filiżanek.
- Eizo znęcał się nade mną. Zgodziłam się być z nim tylko
dlatego, że od tego zależało zdrowie mojej siostry. Ciężko zachorowała i mogła
stracić wzrok a operacje, które musi przejść, są bardzo kosztowne. To miał być
taki interes: ja udaję jego dziewczynę przed państwem Miyamoto, on opłaca
leczenie Kaori… Wszystko jednak całkowicie się pomieszało… Musiałam uciekać do
Akiry, bo bałam się o własne życie.
- To dlatego przez ostatnie kilka tygodni cię nie widziałem…
Obserwowałem twoje podwórko z nadzieją, że kiedyś uda mi się cię zobaczyć. A ty
przez cały ten czas siedziałaś u Akiry…
- Nie miałam innego wyjścia. To on namówił mnie zresztą bym
złożyła w sądzie pozew przeciwko Eizo i on, razem z kolegami z zespołu, opłacił
dalsze leczenie Kaori…
- Rozumiem... A gdzie on teraz jest? W końcu wróciłaś do
domu… Nie boisz się, że Eizo wróci by
się zemścić?
- Wyjechał w trasę koncertową, a Eizo dostał dożywotni zakaz
zbliżania się. Jeśli złamie wyrok sądu pójdzie siedzieć na kilka długich lat…
- Matko, nie miałem pojęcia przez co przechodzisz. Kiepski
ze mnie obrońca…
Spojrzałam na niego zaskoczona. Mimo, iż jego zachowanie
wydawało mi się chore, zrobiło mi się go żal. Przez te wszystkie lata on czuwał
nade mną. Dbał oto bym była bezpieczna. Poświęcił się dla mnie, chociaż
wiedział, ze nie otrzyma nic w zamian…
- Nie przejmuj się, Keitaro. Jesteś dobrym człowiekiem…-
Powiedziałam „koślawo”, chcąc go pocieszyć.
- Gdyby to była prawda, to nie musiałabyś
przechodzić piekła związanego z Eizo…- Mruknął ze smutkiem. Westchnęłam
znacząco.
- Przecież nawet rodzice nie wiedzieli…
Nikt się nie domyślał. Skąd niby ty mogłeś wiedzieć?
- No tak, ale…
- Żadnego „ale”. Masz swoje życie, ja mam
swoje. Nikt nie ma prawa obarczać się winą za moje błędy.
- Ayako…- Powiedział i nim zdążyłam
zareagować, objął moje dłonie, położone na stoliku. Potrzebowałam tego.
Naprawdę tego potrzebowałam. Czyjegoś ciepła, dobrego słowa… Keitaro dał m w
tamtej chwili to wszystko. A jednak wiedziałam, że to nie jest to czego
oczekiwałam.- Będę cię bronić do końca życia, obiecuję.
Spojrzałam na niego zaskoczona, łapiąc w
płuca stanowczo za dużą dawkę powietrza.
- Keitaro… Ja…
- Tak, wiem. Kochasz Akirę. Nie mam
zamiaru tego zmieniać.
- Więc jak wyobrażasz sobie to wszystko?-
Zapytałam, nie patrząc na niego.- Ja nie chcę niczego udawać… Po raz kolejny…
Na myśl o Eizo i naszej „miłości”
przeszedł mnie zimny dreszcz.
- Nie będę cię do niczego zmuszać, Ayako.
Mojego uczucia do ciebie starczy za nas oboje.
- Keitaro, ale przecież to
niesprawiedliwe. Nie chcę wykorzystywać cię w ten sposób. Nie chcę w ogóle cię
wykorzystywać…
- Niczym się nie przejmuj, Ayako.
Wszystko pod kontrolą…
Nie mogłam znieść tego ani chwili dłużej.
Szybko poderwałam się z krzesła i nim chłopak zdążył zareagować, uciekłam,
zatrzaskując za sobą drzwi lokalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz