czwartek, 22 listopada 2012



Kochani!
Ze względów czysto osobistych nie dam rady założyć drugiego bloga z kolejnym opowiadaniem, o którym była mowa jeszcze na Onecie. Imiona przez Was wybrane otrzymały jednak  postacie, które postanowiłam wprowadzić do „Pamiętnika Ayako…”.
Jednakże, biorąc pod uwagę fakt, że moje opowiadanie zdecydowanie się znudziło obawiam się, że będzie to mój ostatni rozdział…
W takim przypadku jestem zmuszona pożegnać się z Wami…
Dziękuję za uwagę  i pozdrawiam.
A teraz kolejny rozdział.



3 IX

Od wyjazdu Akiry i chłopaków minęły dwa dni, a ja już za nimi tęsknię… Dzwoniłam dziś do Hanako. Kaori jest przygotowywana do kolejnej operacji. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to możliwe, że święta spędzimy już razem ;) Zdrowi, uśmiechnięci i pełni nadziei na przyszłość…
Koło południa wybrałam się pozałatwiać na mieście swoje zaległe sprawy… Musiałam opłacić rachunki za dom i zrobić zakupy. Całe szczęście, że o finanse nie muszę się już obawiać. Akira zostawił mi sporą sumkę pieniędzy, żebym  spokojnie mogła „wystartować” bez lęków o utrzymanie. Poza tym za niedługo na moje konto wpłyną pieniądze od Eizo zasądzone mi przez sąd.
Właśnie dostałam smsa od Akiry:
„Witaj Kochanie! Ja się masz?”
Czyli on również tęskni… Niesamowite uczucie ulgi przepełniło całe moje serce. Niewiele myśląc otworzyłam listę kontaktów i zadzwoniłam do niego. Odebrał już po drugim sygnale.
- Słucham?
- Hej!- Zaczęłam zadowolona, że mogę usłyszeć jego głos.- Możesz rozmawiać?
- Tak. Jasne. Mamy teraz czas wolny. Miałem zamiar zadzwonić do ciebie, ale nie wiedziałem czy już nie śpisz…
- O dziesiątej w nocy? Żartujesz sobie? Nie mam przecież dwunastu lat!- Odpowiedziałam, udając oburzenie.
- No tak, wybacz. Mój błąd… Więc? Powiesz mi co tam u ciebie słychać ciekawego?
- Wszystko w jak najlepszym porządku. O wiele łatwiej wygląda mój dzień, gdy wiem, że Eizo już mi nie zagraża. Bez strachu i skrępowana wychodzę na miasto i znów mogę cieszyć się każdą błahostką… Zastanawiałam się nawet czy nie wrócić do szkolnego zespołu Reiko Imamury. Wiesz, to była nasza instruktorka. Ona prowadziła wszystkie próby i przygotowywała nas do egzaminów.
- To naprawdę świetny pomysł, Ayako! Ale czy jesteś pewna, że możesz sobie wrócić do zespołu, ot tak? W końcu skończyłaś już szkołę…
- To nie jest zespół w skład, którego wchodzą tylko obecni uczniowie szkoły. Jej absolwenci również mają prawo w nim pozostać, jeśli tylko mają na to ochotę. Motoki, chłopak, który razem ze mną zajął pierwsze miejsce w egzaminie końcowym, dalej gra właśnie w tym zespole. Tak, więc myślałam sobie, że może warto byłoby wrócić.
- Popieram ten pomysł jak najbardziej. Skontaktuj się z swoją nauczycielką jutro z samego rana, mówię ci. Masz niesamowity talent i niezwykłą osobowość. Szkoda by było gdybyś zmarnowała coś tak cennego…
- Naprawdę tak myślisz?- Zapytałam go, zaskoczona jego szczerością.
- Oczywiście, że tak. Jesteś najlepsza.- Powiedział, zaśmiewając się przy tym uroczo.
- Dziękuję, Akira. Nie wiesz nawet ile znaczą dla mnie te słowa…
- Och, tam… Daj już spokój.- Mruknął wyraźnie speszony.
- Dobrze. Niech ci będzie. A co tak w ogóle u was słychać? Jak się czujesz? Co u reszty?
- Całkiem dobrze. Przystosowujemy się do życia w ciągłym ruchu… Znaczy ja, Aoi i Kai jesteśmy zmuszeni się przystosować. Uruha i Ruki są chyba stworzeni do takiego życia. Ja mam dość po trwającej szesnaście godzin podróży, a oni nawet nie odczuli zmęczenia tylko od razu rzucili się na miasto… Są niezniszczalni, mówię ci.
- No tak, tego można było się po nich spodziewać…
- Tak… Słuchaj, Ayako, będę kończyć. Producent chce nas widzieć. Zadzwonię do ciebie następnym razem.
- Dobrze. Uważaj na siebie i pozdrów resztę. Powodzenia.
- Pa. Kocham cię.
- Tak, wiem. Ja ciebie też.

5 IX

Wczoraj rano zadzwoniłam do mojej nauczycielki, Reiko Imamury. Była bardzo zdziwiona i jednocześnie zachwycona, kiedy zaproponowałam jej mój powrót do zespołu. Próby zaczynają się od przyszłego tygodnia…
Szesnastego września odbędzie się trzecia operacja Kaori! Jeszcze tylko trzy i moja siostra będzie mogła wrócić do domu ;) ;)
Strasznie tęsknię za Akirą! Nie mam pojęcia czy wytrzymam bez niego tak długo!

6 IX

Kochany pamiętniku!
Dziś byłam świadkiem przestępstwa!
Wracałam właśnie ze sklepu spożywczego, z torbą pełną zakupów, gdy nagle…
- Ratunku! Złodziej!- Krzyk młodej kobiety, rozległ się tuż zza moich pleców. Szłam dalej przed siebie, odwracając tylko głowę w kierunku zdarzenia. Wiem, zachowałam się wtedy jak tchórz… Nic nie poradzę jednak na to, że Eizo całkowicie zrujnował moje poczucie bezpieczeństwa i zmieszał z błotem moją dawną odwagę…
Dostrzegłam dwie masywne sylwetki, wybiegające ze sklepu, w którym przed chwilą byłam. Za nimi wybiegła młoda, wystraszona dziewczyna, mniej więcej w moim wieku. Zaczęła krzyczeć i wołać o pomoc. Jeden z mężczyzn ukradł jej torebkę… Przestraszona odwróciłam wzrok i przyśpieszyłam kroku.
- Złodziej! Łapcie złodzieja!- Usłyszałam za sobą ponowne nawoływanie zdesperowanej kobiety. Zaraz po tym tupot czyjś stóp i zdyszane, męskie głosy:
- Szybko, do cholery! Bo nas złapią.
Niepewnie zerknęłam do tyłu, nie zatrzymując się jednak. Do całego zamieszania dołączyło dwóch policjantów, którzy pojawili się znikąd…Byli jednak zbyt daleko, by dogonić złoczyńców biegnących w moim kierunku. Nie mam pojęcia co mnie podkusiło… Jakbym nagle, bez żadnego powodu i ostrzeżenia, została obdarowana jakąś niesamowitą mocą. Wsłuchałam się w tupot ciężkich stóp, a w momencie, w którym mężczyźni mijali mnie w pośpiechu, z całej siły zamachnęłam się trzymaną przeze mnie torbą pełną różnych ciężkich i twardych szpargałów.
Huk rozbijanego słoika, było słychać chyba w promieniu kilku kilometrów. Zaskoczona i jednocześnie przerażona, spojrzałam  za siebie. Jeden z mężczyzn leżał jak kłoda na chodniku, trzymając się za krwawiący policzek. W ten sposób z biernego obserwatora, zamieniłam się w czynnego uczestnika zdarzenia…
- Szybko, stary! Bo nas dopadną!- Wrzasnął drugi, wznawiając swój bieg. Zraniony mężczyzna poprawił kaptur, założony na głowę, tak, że nie mogłam dostrzec jego twarzy. Następnie poderwał się z ziemi i ruszył za znajomym. Najbardziej dziwne było jednak to, że w momencie, gdy mnie mijał, zaśmiał się w moim kierunku i wychrypiał:
- Niezły cios.
Zaskoczona przyglądałam się mężczyznom do momentu, aż zniknęli za zakrętem, gonieni przez policjantów, którzy w ogóle nie zwrócili uwagi na moją dywersję, tylko minęli mnie bez słowa. Brak kultury osobistej, a może chęć złapania złodziei za wszelką cenę? Nie wiem. W każdym bądź razie oddaliłam się od tego miejsca jak najszybciej tylko się dało…
Wieczorem dzwonił do mnie Akira. Oczywiście nie wspomniałam mu nic na temat mojej dzisiejszej wpadki. Lepiej nie stwarzać mu problemów i spraw do zmartwień…

8 IX  

Kochany pamiętniku!
Spotkałam się dzisiaj z Motokim. Wpadliśmy na siebie przypadkiem w centrum handlowym. Tym samym, w którym Akira załatwił mi pracę…
Motoki zaprosił mnie na kawę, więc z chęcią przystałam na jego propozycję. Po pierwsze: już dawno nie miałam okazji spotkać się z nikim ze starych znajomych, a po drugie: smutno było mi tak samotnie spędzać każdy kolejny dzień…
- Czyli mówisz, ze wracasz do zespołu?- Zapytał, popijając swój parujący napój.
- Tak. Moje życie wróciło do normy, więc myślę, że mogę zając się sobą.
- A tak właściwie to co się z tobą działo, przez te ostatnie tygodnie?
Hmmm… Co się działo? Moja siostra ciężko zachorowała, pewien bogaty Japoniec postanowił zrobić ze mnie swoją niewolnicę a ja zakochałam się w jednym z Gazeciaków…
- Nic. Zupełnie nic.- Odpowiedziałam, delikatnie uśmiechając się pod nosem.- A u ciebie?
- No wiesz… Moja kariera pianisty na razie zeszła na dalszy plan…
Uśmiechnął się speszony.
- Dlaczego? Jeśli można spytać?
- Będę tatą.- Odparł i dumnie wypiął pierś.
- O jejku! Poważnie? No to moje gratulacje!- Uśmiechnęłam się do niego serdecznie.
- Tak. Moja narzeczona, Michiru, jest w drugim miesiącu. Na grudzień planujemy ślub…
- Żenisz się? W takim razie podwójne gratulacje!
- Dziękuję…
- Ale pochwalisz mi się czy to chłopak czy dziewczynka, jak już się urodzi?- Zapytałam, poklepując go po ramieniu.
- Jasne. Będziesz jedną z pierwszych osób, które się dowiedzą.
- Bardzo mi miło. Dzięki.
Motoki odprowadził mnie później do domu.  Ale nie do końca o tym miałam napisać, jako o tej najważniejszej rzeczy...
Cały dzień miałam takie dziwne wrażenie, że  jestem obserwowana. Zupełnie jakby ktoś mnie śledził… Nie zauważyłam jednak niczego podejrzanego. Wiem doskonale, że to nie może być Eizo, więc postanowiłam się tym zbytnio nie przejmować. To pewnie tylko moja chora wyobraźnia ;) Poza tym przez cały ten czas towarzyszył mi Motoki… Tak, to na pewno moja wybujała wyobraźnia ;)

9 IX

To już jutro! Jutro mam pierwszą próbę z dawnym zespołem. Nie mogę się doczekać. Akira dał radę napisać do mnie dzisiaj tylko kilka sms’ów. Dziś dali swój pierwszy koncert. Na Ukrainie, w jej stolicy Kijowie. W Rosji podobno ich nie chcieli ;0 szok. Nie wiedziałam, że Rosjanie są tacy…

10 IX

Pierwsza próba przebiegła całkiem sprawnie i co najważniejsze: w fantastycznej atmosferze! Poznałam kilka nowych, niesamowitych osób i znów poczułam, że żyję! Dzwoniłam dziś do Hanako. Udało mi się nawet zamienić kilka słów z Kaori. Jako pierwsza z mojej rodziny dowiedziała się o zaręczynach i przyszłorocznym ślubie z Akirą. Okrzyk jej radości całkowicie mnie ogłuszył. Przez kilkanaście następnych minut wysłuchiwałam gratulacji od szczęśliwej Kaori i zaskoczonych, choć równie szczęśliwych rodziców.
Dzisiaj znowu towarzyszyło mi to dziwne uczucie bycia pod obstrzałem spojrzeń. To zaczyna się robić bardziej niż tylko dziwne….
The Gazette są w drodze do Lwowa, drugiego miasta na Ukrainie, gdzie mają dać koncert.

11 IX

Kolejna próba za mną. Coraz lepiej dogaduję się z ekipą. Moje życie nareszcie nabiera dawnych barw.
- Hej! Ayako!- Znajomy głos sprowadził mnie z krainy marzeń, z powrotem do szarej rzeczywistości. Odwróciłam się zaskoczona.
- Motoki?- Upewniłam się zdziwiona.- Co ty tu robisz? Czy twój dom nie jest czasem w drugą stronę?
- No niby tak, ale chciałem jeszcze z tobą porozmawiać…- Mruknął zadowolony.- Mogę cię odprowadzić?
Przez kilka sekund miałam lekkie obawy. Mam w końcu narzeczonego, prawda? Ale Motoki także ma narzeczoną. Co więcej będzie tatą… Chyba nie zaszkodzi odnowić stare znajomości…
- Jasne.- Odpowiedziałam i raźnie ruszyłam przed siebie.

                                                                       ***
Wieczorem zadzwonił do mnie smutny Akira. W końcu dojechali do Lwowa. Droga była podobno strasznie męcząca a w autokarze było zimno jak w kostnicy. Wszyscy, łącznie z Uruhą i Rukim, są niezadowoleni takim obrotem spraw, ale starają się nie marudzić i robią to co do nich należy. The Gazette to honorowe chłopaki. Nie zawiodą fanów…
Jestem tego pewna.
                                                                      
Po zakończonej rozmowie z narzeczonym, podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Jak na połowę września pogoda była naprawdę cudowna. Niewiele myśląc ubrałam się i wyszłam na zewnątrz przejść się w blasku zachodzącego słońca.
Spacer to było to, czego potrzebowałam w tamtej chwili najbardziej. Świeże powietrze i ładne otoczenie sprzyjająco wpływały na samopoczucie. Park, którym spacerowałam był już całkiem opustoszały. Drzewa uginały się lekko pod wpływem delikatnego jesiennego wiatru. Gdzieś w oddali było słychać gwar miasta i pędzących samochodów. Nagle usłyszałam szelest gdzieś z tyłu. Obróciłam się szybko wypatrując niebezpieczeństwa. Skupiłam wszystkie swoje mięśnie i myśli na obronie w razie niebezpieczeństwa i odezwałam się wyraźnym głosem:
- Kto tu jest?
Odpowiedziała mi cisza przerywana czyimś nierównym oddechem.
- Kto tu jest do cholery!? Wyłaź natychmiast albo nie ręczę za siebie!- Wrzasnęłam głośno. Miałam dziwne przeczucie, że to Eizo…
Nagle zza pobliskiego drzewa wyłoniła się potężna sylwetka dorosłego i obcego mi mężczyzny, który pewnym krokiem zaczął zbliżać się do mnie.
- Ani kroku dalej…- zaczęłam, mężczyzna przerwał mi jednak:
- Bo co mi zrobisz kociaku?- Jego głos brzmiał jak niewyraźny bełkot. Mimo sporej odległości wyczułam od niego alkohol. Mężczyzna zbliżył się po raz kolejny.
- Czy Ty nie rozumiesz jak się do Ciebie mówi? Mam używać drukowanych liter?- Zaczęłam po raz kolejny podczas gdy facet był już bardzo blisko. Kaptur zarzucony na głowę skutecznie zakrywał jego twarz i oczy, z których  świetnie można było by wyczytać jego intencje.
„On jest kompletnie pijany. Nie stanowi zagrożenia…” pomyślałam. W tym samym momencie facet wyciągnął nóż. Od razu pożałowałam swoich myśli. Zaczęłam cofać się do tyłu patrząc na pewnie kroczącego w moją stronę mężczyznę.
- Czego chcesz?- Zapytałam drżącym głosem.
- Zabawić się.- Odpowiedział tajemniczo. Krocząc na oślep do tyłu, wpadłam na jedno z szerokich drzew i oparłam się na pniu nie mogąc znaleźć drogi ucieczki.
Mężczyzna zbliżył się do mnie i zaczął dotykać mojej twarzy śmiejąc się przy tym pod nosem. Czułam zapach alkoholu, potu i papierosów. Odepchnęłam go i stanęłam w pozycji obronnej.
- No dalej ślicznotko! Pokaż, co masz pod spodem…- szyderczy śmiech przerwał panującą przez chwilę wokół ciszę. Moje przerażenie sięgnęło zenitu.
- Nie… proszę, nie…- Dalej próbowałam minąć przeciwnika i uciec, ten jednak zastąpił mi drogę…
- Daj spokój księżniczko. Wyluzuj… Zabawimy się…
Powolnym krokiem zbliżył się do mnie, wyciągając swoje ohydne ręce. W jednej dłoni trzymał nóż, na wypadek sprzeciwu.
- Błagam, nie!- Krzyknęłam przerażona próbując się bronić…
On jednak nie cofnął się, lecz podszedł jeszcze bliżej i zniszczonymi, brudnymi dłońmi zaczął dobierać się do mnie. Chciałam uciec. Zaatakować go nagle. Pozbawić równowagi… Chwila jego nieuwagi mogła dać szansę na wolność. Nóż trzymany przy gardle całkowicie jednak blokował moje plany.
Mężczyzna błądził rękami po moim ciele schodząc coraz niżej i niżej. Nie wytrzymałam dłużej. Nie mogłam znieść upokorzenia i zapachu, który unosił się od mężczyzny.
- Wynocha!- Wrzasnęłam i pewnym uderzeniem pchnęłam go do tyłu. Zaskoczony nagłym atakiem zachwiał się, jednak już po chwili odzyskał równowagę i skoczył w moim kierunku z nożem w ręku.
- Ty suko!- Wrzasnął i zamachnął się narzędziem. Wiedziałam, że to może być koniec. Że śmierć wyciąga po mnie swoje ręce… Przed oczami zobaczyłam twarze moich bliskich. Zatroskanych rodziców, uśmiechniętej Kaori… Akiry, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy gładził moje włosy… Całe dotychczasowe życie przebiegło mi przed oczami. Moja bajka jednak nie mogła zakończyć się szczęśliwie…
- Aaaaaa!- Przeraźliwy wrzask, tuż przy mojej twarzy sprowadził mnie z powrotem do realnego świata. Otworzyłam oczy i zamarłam. Między mną a napastnikiem stał jakiś mężczyzna, który jednym zwinnym ruchem, wykręcił rękę atakującego mnie faceta i wyrwał mu nóż.
- Jeśli życie ci miłe, opuścisz to miejsce zaraz po tym jak cię puszczę. W przeciwnym wypadku nie zawaham się zabić…- Wysyczał mój „obrońca”. Oczy mężczyzny rozszerzyły się nagle. Dostrzegłam w nich przerażenie. Zupełnie jakby zobaczył marę z swoich najgorszych koszmarów. Sam głos mojego wybawcy brzmiał groźnie, więc jak musiał wyglądać skoro wywołał takie przerażenie u mojego prześladowcy?
- Zrozumiano?- Syknął mój wybawca, a pijany mężczyzna pokiwał głową, starając się jak najszybciej wycofać, w momencie, w którym został wypuszczony z „objęć śmierci”. Wiem, że ten opis jest trochę zbyt dramatyczny, ale tak właśnie w tamtej chwili wyglądał mój wybawca. Wysoki, umięśniony wysłannik samej śmierci. Ciarki same przeszły mi po plecach, gdy mężczyzna przypomniał sobie o moim istnieniu i powoli odwrócił się w moim kierunku.
- Wszystko w porządku?- Usłyszałam jego głęboki głos. Nie był już jednak tak groźny, jak parę chwil wcześniej. Wręcz przeciwnie. Brzmiał bardzo kojąco i nawet… znajomo.  Cholera! Skądś znam ten głos!
- Tak, dziękuję.- Odpowiedziałam, obejmując się ramionami.- Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdybyś się nie pojawił…
- Nikt ci nie mówił, że samotne kobiety nie powinny włóczyć się po parku o tak późnej porze? Ten facet koczuje tu codziennie, szukając takich nieodpowiedzialnych ofiar jak ty…
- Poważnie?- Zapytałam zaskoczona, próbując przyjrzeć się jego twarzy. Nie było to jednak łatwe. W takich ciemnościach mogłam, co najwyżej dostrzec jego niedbale rozczochraną fryzurę.
- Tak. Nie wiedziałaś? – Upewnił się.- On tu koczuje od dobrych kilku tygodni.
- Moje życie w ostatnim czasie było na tyle skomplikowane, że nie zwracałam uwagi na plotki rozpowszechniane w moim otoczeniu. Poza tym do tej pory zawsze ktoś mi towarzyszył…
- Rozumiem. Daleko stąd mieszkasz?
Zerknęłam na niego niepewnie. On stał jednak niewzruszony na swoim miejscu, patrząc w ciszy przed siebie.
- Na Jesionowej…
- Bliziutko. Chodź, odprowadzę cię. Ten facet wciąż tu może być.- Powiedział i po prostu ruszył przed siebie. Wiem, że nie powinnam iść razem z nim. Obcym mężczyzną. Wysportowanym i groźnie prezentującym się mężczyzną. Wolałam jednak jego towarzystwo, niż spotkanie z tym pijanym prześladowcą. Pobiegłam za nim….
Całą drogę do mojego domu pokonaliśmy w milczeniu. Ciekawość brała jednak górę nad rozsądkiem i dobrym wychowaniem. Co chwilę zerkałam niepostrzeżenie w jego kierunku, chcąc ocenić wygląd. Koniecznie chciałam zobaczyć jak wygląda mężczyzna, który uratował mi życie.
Zbliżaliśmy się właśnie do mojego domu, a latarnia stojąca niedaleko wydawała mi się odpowiednią szansą.
- To tutaj.- Mruknęłam, stając w obranym wcześniej miejscu i podnosząc wzrok na mężczyznę… Mężczyznę? Nie… Raczej chłopaka, którego ewentualnie można było określić mianem młodego mężczyzny. W każdym bądź razie jego głos, oraz dorosłe i wyniosłe zachowanie nijak nie pasowały do jego wyglądu zewnętrznego. Ciemne, rozczochrane włosy i twarz o rysach zapadających w pamięć. W jego jasnoszarych oczach, patrzących prosto w moje własne, było coś złowieszczego, a równocześnie pociągającego. Najbardziej zadziwiająca była jednak jego blizna. Pociągła, głęboka linia, ciągnąca się na całej długości prawego policzka. Wyglądała na świeżą…
- Dobrze. Poczekam aż wejdziesz do środka. Tak będzie bezpieczniej.
- Dziękuję.- Odpowiedziałam, przyglądając się mu po raz ostatni w blasku pobliskiej latarni. Jego oczy były naprawdę niesamowite!
- No zmykaj już.- Przerwał mi, machając niedbale ręką na pożegnanie.
Ruszyłam, więc pewnym krokiem w kierunku furtki, prowadzącej na moje podwórko.
- Momencik…- Zaczęłam, odwracając się z powrotem. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.- Jak w ogóle się nazywasz?
- To nie jest chyba zbyt istotne…- Zaczął wymijająco.
- Chciałabym po prostu znać imię chłopaka, który uratował mi życie.
Młodzieniec przyglądał mi się jeszcze przez chwilę tym swoim dziwnym, nieodgadnionym spojrzeniem. Po chwili uśmiechnął się delikatnie, z wyrazem lekkiego rozbawienia i politowania.
- Skoro tak bardzo ci zależy. Yoshizawa Keitaro.
Kurcze, dlaczego nie mogłam przypomnieć sobie, skąd znam jego głos??
- W takim razie jeszcze raz dziękuję Keitaro. Dobranoc.- Odpowiedziałam i przeszłam przez furtkę, wprost do drzwi głównych.
- Do zobaczenia Ayako!- Usłyszałam jego głos. Moje serce zakołatało przerażone.
- Skąd wiesz jak…?- Zaczęłam, odwracając się nagle. Chłopaka jednak już nie było…