Oto kolejna notka mojego opowiadania. Mam zamiar doprowadzić go do końca bez względu na to czy ktoś w ogóle czyta mojego bloga czy nie ;P nie lubię niedokończonych spraw;)
Pozdrawiam;)
13 X
Olałam go… Kochany pamiętniczku, olałam Akirę i nie
odpisałam na jego wiadomość… Wiem, że to chamskie z mojej strony, ale nie
potrafię inaczej. Jestem z natury pamiętliwą osobą. Wciąż boli mnie jego
ignorancja względem mojej osoby, mimo, iż wiem, że to nie do końca była jego
wina. Jestem okropna i bezduszna. Wiem.
14 X
Do kolejnej operacji Kaori zostało niewiele ponad tydzień.
Martwię się, a jednocześnie bardzo cieszę. Świadomość, że razem spędzimy święta
napawa mnie nie lada optymizmem ;);) Czekam na ciebie, siostrzyczko!
Keitaro zostawił mi dziś w skrzynce pocztowej bardzo dziwny
list.
„Ayako,
Wyjeżdżam na kilka
dni. Nie mogę powiedzieć gdzie, ani po co, ale nie martw się- wrócę jeśli tylko
zajdzie taka potrzeba. Uważaj na siebie a w razie czego dzwoń.”
Zostawił mi swój numer telefonu. Nie wiem co myśleć o tym
wszystkim.
25 X
Dzisiaj przedostatnia operacja Kaori. Jeszcze tylko półtora
miesiąca i będę mogła ją zobaczyć ;)
Akira napisał do mnie w ciągu ostatnich dni kilka
wiadomości. Odpisałam tylko na jedną. Wyjaśniłam mu, że jestem zajęta i nie mam
czasu na rozmowy. Jestem okropna, wiem.
Keitaro, od dnia swojego wyjazdu, nie odezwał się do mnie
ani słowem. Zastanawiam się nad skontaktowaniem się z nim… Sama nie wiem czemu,
ale zaczynam darzyć go zaufaniem. Nie wiem tylko czy słusznie….
26 X
Kochany pamiętniku!
Operacja Kaori powiodła się. Jeszcze tylko jedna i w końcu
będę mogła ją zobaczyć.
Pół godziny temu skończyłam z nią rozmawiać, a zaraz potem
dostałam raport nieodebranych połączeń. Akira dzwonił do mnie siedem razy…
Oddzwoniłam do niego… Oto cała rozmowa. Udało się mi ją
dokładnie zapamiętać. W końcu to pierwsza dłuższa rozmowa od dość dawna…
- Ayako? Nareszcie ... Wystraszyłem się, bo cały czas było zajęte…
- Rozmawiałam z Kaori.
Wczoraj miała przedostatnią operację….
- Rozumiem. Co z nią?
- W porządku. Myślę,
że na święta będziemy już razem.
- To świetnie.
Przez kilka dłuższych sekund zastanawiałam się czy zapytać
go o Keitaro. Przecież powinien coś o nim wiedzieć. Byli kolegami z klasy…
- Słońce?- usłyszałam
spokojny i nieco zmartwiony głos Akiry- Wszystko
dobrze? Milczysz… Nie cieszysz się, że rozmawiamy? Jeśli źle się czujesz lub
nie masz ochoty to powiedz. Porozmawiamy innym razem.
Cholera! Znów to zrobił. Wzbudził we mnie poczucie winy.
- Nic mi nie jest.
Wybacz. Myślami wciąż jestem przy Kaori…- Skłamałam gładko.
- Och, no tak. Mój
błąd….
I znowu ta niezręczna cisza.
Miałam mu właśnie powiedzieć, że jednak muszę kończyć…
- Ale nic się nie zmieniło? Prawda?- Zapytał a
kiedy zaskoczona nie odpowiedziałam on zapytał jeszcze raz, tym razem ściszonym
głosem. Zupełnie jakby nagle stał się strasznie nieśmiały.
- Kochasz mnie wciąż,
prawda?
Jestem skończoną idiotką. Głupią, bezmyślną babą bez serca.
Jak mogłam w niego wątpić… Kretynka. Nagle zalało mnie ogromne uczucie ulgi i
radości. W przypływie pozytywnych emocji uściskałabym nawet Keitaro, chociaż
czasami strasznie mnie wkurza.
- Oczywiście, że tak
głupolu. Ja też mam prawo być zajęta, co nie?- Odpowiedziałam wesołym
głosem.
- Tak, to zrozumiałe.
Chciałem się tylko upewnić…
- Wszystko jest w
porządku. Czekam na ciebie, więc już tak nie panikuj.
- Dobrze Pani Suzuki.-
Odpowiedział śmiejąc się. Mimo, iż powiedział to żartobliwie, wiedziałam, ze
nazywając mnie „Panią Suzuki” mówił poważnie.- Będę grzecznym chłopcem.
- No ja myślę.
Dostaniesz w nagrodę cukierka.
- Tylko? A może coś
jeszcze?
- Dobra. Będzie
cukierek i napój owocowy, ale nie przeginaj już więcej! Popsują ci się żeby i
stracisz swoje cenne fanki.- Zaczęłam się droczyć. Jego głos nagle
spoważniał.
- Lubię swoje fanki,
ale to nie na ich uznaniu zależy mi najbardziej…
- Rozumiem… - Zrobiłam
dramatyczną pauzę.- Dostaniesz DWA
cukierki i napój owocowy! A jak będę miała dobry humor to bonusowo jakieś
chipsy!
- Jesteś niesamowita,
Ayako. Kocham Cię.
- Tak, ja ciebie też…
I tęsknię…
- Spokojnie jeszcze
tylko trochę…
- Tak, wiem.
- Muszę kończyć.
Uważaj na siebie.
- A ty na siebie. Pa!
27 X
Kochany pamiętniczku!
Zaczęłam martwić się o Keitaro, więc zadzwoniłam do niego.
Dziwne, prawda? Jeszcze niedawno był dla mnie całkiem obcy,
a teraz… No właśnie. Kim właściwie jest dla mnie Yoshizawa Keitaro?...
- Halo?- Odebrał
po drugim sygnale. Jego głos był mocno zachrypnięty, więc w pierwszej chwili go
nie poznałam.
- Keitaro?-
Upewniłam się.
- Och!- Westchnął
zaskoczony, a zaraz po tym odchrząknął.- Yuki,
to ty. Czemu dzwonisz?
- Chyba po to dałeś mi
numer, prawda? Żebym mogła dzwonić?...
- No tak, oczywiście.
Ale czy stało się coś konkretnego?
- Masz na myśli atak
zmutowanej armii wiewiórko-zombie, albo coś w ten deseń?
Chwila ciszy. Następnie krótki, serdeczny śmiech.
- Tak. Może być.
- W takim razie muszę
cię rozczarować. Dzwonię z nudów. A tak na poważnie to chciałam sprawdzić co z
tobą, bo milczysz od dłuższego czasu…
- A co? Martwisz się?-
Mruknął, jakby z nadzieją.
- Może…- Odparłam.
- Nic mi nie jest. Mam
ważną sprawę do załatwienia, więc milczę, ale wszystko jest w granicach normy.
A u ciebie?
- Też dobrze.
- Cieszę się… Ayako,
będę kończył. Dzwoń gdybyś czegoś potrzebowała. Nawet jeśli będziesz się nudzić
i będziesz chciała po prostu porozmawiać. Trzymaj się!
I tak po prostu się rozłączył. Dziwny koleś…
28 X
Dzisiaj Kai obchodzi kolejne -naste urodziny;) Nie zapomniałam i posłałam mu życzenia. Jak na razie nie odpisał, ale to pewnie dlatego, ze jest zajęty:)
10 XI
Kochany pamiętniku!
Dawno nie pisałam… Próby w zespole i ciągłe zamartwianie się
sprawiły, że całkowicie o tobie zapomniałam. Wybacz. W ciągu ostatnich kilku
dni raz udało mi się porozmawiać z Kaori, trzy razy z Akirą (były to bardzo
krótkie rozmowy, ale lepsze to niż nic) i, co zaskakuje mnie najbardziej, aż
dwanaście razy z Keitaro. Przyzwyczaiłam się do rozmów z nim. Ba! Zaczynam być
nawet od nich uzależniona… Rozmawiamy o wszystkim: o pogodzie, programie, który
widziałam w telewizji, opisie dnia a w ostatnim czasie dzwoniliśmy do siebie
tylko po to, żeby powiedzieć sobie „dobranoc” czy „dzień dobry”… Zaczynam się
obawiać tej znajomości. Z jeden strony jestem zaręczona i szczęśliwa z związku
z Akirą, z drugiej strony czuję, że z Keitaro łączy mnie jakaś naprawdę
szczególna więź. Jakby był brakującą częścią mnie… Moja bratnią duszą…
Coraz częściej przyłapuję się na tym, że myślę o nim i
martwię się dlaczego się nie odzywa lub dlaczego tak długo nie wraca… Jestem w
kropce…
11 XI
Pamiętniczku!
Dziś po raz kolejny rozmawiałam z Keitaro. Obiecał, że wróci
za trzy, cztery dni. Wiem, że to dziwne, ale naprawdę się z tego cieszę.
Napisałam także wiadomości do Akiry i Kaori, że u mnie
wszystko w porządku i nie mogę doczekać się kiedy wrócą. Powoli zaczęłam
przeglądać sklepy i aukcje internetowe w poszukiwaniu prezentów świątecznych.
Wiem, że to za wcześnie ale jeśli moje podarki mają być naprawdę fajne, to
muszę zacząć już teraz. Na razie wymyśliłam tylko coś dla Hanako i Junzo, a co z
Kaori, Akirą, Uruhą, Rukim, Kai’em, Aoi’m czy Keitaro? Tak właściwie dla
Keitaro mogłabym kupić szalik i rękawiczki. Na zewnątrz robi się coraz zimniej
a on wiecznie tylko w letniej kurtce chodzi. Pomysł spodobał mi się tak bardzo,
że chyba go zrealizuję! Tak! Wyruszam na zakupy;)
12 XI
Kupiłam!
Ciemnoszary zestaw bawełnianych rękawiczek i szalik ;P Nie
powiem żeby były tanie, ale przecież nie
będę mu tego wypominać bo to nie oto chodzi. Od razu jak je zobaczyłam,
wiedziałam, że muszę je mieć. Puchowy zestaw jest taki milusi a jednocześnie
bardzo męski. Mam nadzieję, że Keitaro też podzieli moje zdanie i, że mu się
spodoba ;)
13 XI
Rozmawiałam dzisiaj z Akirą. Do kraju wracają dwudziestego
trzeciego grudnia czyli dzień przed
wigilią;) Kaori pisała mi natomiast, że oni wrócą między piętnastym a
dwudziestym grudnia ;) Czyli całą ekipę dostanę w prezencie gwiazdkowym;)
Jestem bardzo szczęśliwa.
14 XI
Kochany pamiętniczku!
Keitaro wrócił;)
Późnym wieczorem wracałam z próby chóru. Kiedy mijałam sklep,
przy którym spotkaliśmy się pierwszy raz, wyszedł z cienia i niepewnie się
przywitał, zaskakując mnie nieco.
- Witaj.- Odezwał się jako pierwszy.
Nie odpowiedziałam tylko wpatrywałam się w niego
zahipnotyzowana.
- Ayako?- Odezwał się ponownie, przeczesując nerwowo swoje
rozczochrane włosy. Tak jak pisałam wcześniej, znów był w samej letniej kurtce.
Żadnej czapki, żadnego szalika. Czy on nie obawia się grypy? Może jest
uodporniony na choroby?... Spojrzałam na jego twarz. W jego szarych oczach
dostrzegłam niepewność.
Bez słowa podeszłam i rzuciłam mu się na szyję.
- Cześć łobuzie!- Powiedziałam radośnie, podczas gdy on
wciąż próbował otrząsnąć się z szoku. Jego ręce cały czas były opuszczone
wzdłuż jego ciała. Dopiero gdy miałam zamiar odsunąć się od niego, przycisnął
mnie mocno do siebie i uradowany wyszeptał:
- Dobrze widzieć cię tak szczęśliwą i uśmiechniętą.
- Dzięki.- Odparłam, nie mogąc wymyślić nic innego.
- Stało się coś dobrego?- Zapytał, wciąż mnie przytulając.
Powoli zaczynało brakować mi powietrza.
- Tak.- Wysapałam.- Kaori wraca w połowie grudnia, a Akira i
reszta dzień przed wigilią. Wszystkich dostanę na gwiazdkę. Jestem bardzo
szczęśliwa. Brakowało mi ich… Plotek z Kaori, żartów Uruhy, kuchni Kai’a,
rozmów z Rukim, filozofii Aoi’ego… No i Akiry… Jego chyba brakowało mi
najbardziej…- Paplałam jak najęta, wciąż uwięziona w jego ramionach.
- Nie dziwię ci się. Też bym tęsknił na twoim miejscu…Rodzina…
To musi być coś fajnego…- Odpowiedział spokojnie. Jakby ze smutkiem.
- Keitaro?- Mruknęłam po kolejnych minutach duszenia się w
jego ramionach.- Nie żeby perspektywa przytulania cię całą noc nie była
kusząca, czy coś, ale…
- Ach! Jasne!- Wypalił szybko i w jednej sekundzie był już
dwa metry ode mnie.- Chodź, odprowadzę cię.- Po czym ruszył przed siebie. Nieco
zaskoczona jego zachowaniem, ruszyłam za nim.
- Keitaro?- Zaczęłam ponownie, gdy już wyrównałam się z nim
krokiem. Coś mi się przypomniało i chciałam o to zapytać.
- Tak?
- Dlaczego wtedy okradłeś tą dziewczynę?- Wypaliłam prosto z
mostu. Chłopak zerknął na mnie z ukosa, jakby nie do końca przekonany czy ma mi
odpowiedzieć czy nie.
- Przepraszam… Nie powinnam pytać.- Powiedziałam, chcąc
uciąć temat.
- To była moja była narzeczona, Sayuri.- Odparł spokojnie.-
Przynajmniej tak myślałem. Poznałem ją przypadkowo cztery lata temu i
zakochałem się bez pamięci. Myślałem, że jestem dla niej kimś wyjątkowym, więc
miesiąc pół roku przed osobistym poznaniem ciebie, a raczej twojego słoika…-
Zaśmiałam się słysząc tę uwagę.- Ja oświadczyłem się jej. Wszystko było fajnie
i kolorowo… Po jakimś czasie zauważyłem, ze coś jest nie tak. Ona unikała mnie
i rozmów o ślubie… Jednej nocy byłem tak zdesperowany, ze wyszedłem do baru
upić się.- Jego głos przybrał bardzo smutny i żałosny ton.- Tam, całkiem
przypadkowo, poznałem jej kochanka…
Spojrzałam na niego zaskoczona a on pokiwał ze smutkiem
głową.
- Tak. Okazało się, że przez cały czas trwania naszego
związku ona mnie zdradzała. Była ze mną tylko ze względu na pieniądze. Chociaż
nie zarabiałem wiele, nigdy niczego jej nie odmówiłem. Na pierścionek
zaręczynowy zbierałem ponad rok, a ona potraktowała mnie w taki sposób.
Wróciłem do domu i zastałem ją śpiącą w naszym łóżku. Spakowałem wszystkie jej
walizki i zostawiłem kartkę, że wiem wszystko i ma się wynosić. Kazałem jej też
oddać pierścionek i wyszedłem spędzić tę noc u kumpla. Nie miałem ochoty ani
siły rozmawiać z nią… Gdy następnego
wieczoru wróciłem do domu nie było ani jej, ani walizek, ani pierścionka.
Zabrała go. Znajomy zdołał dowiedzieć się, że ona ma zamiar go sprzedać. W dniu
w którym cię spotkałem wybierała się do jubilera. Musiałem odzyskać ten
pierścionek, a wiedziałem, że nie odda mi go dobrowolnie. Torebkę i wszystkie
inne rzeczy, nietknięte, podrzuciłem pod drzwi jej nowego mieszkania…
- Rany… W takim razie powinnam cię przeprosić, Keitaro.
Potraktowałam cię jak złodzieja. Wybacz mi.- Powiedziałam i spuściłam głowę ze
smutkiem.
- Nie przejmuj się. Z boku to właśnie tak wyglądało… Jakbym
był złodziejem. Postąpiłaś jak prawy obywatel. Nie mam ci tego za złe…
Dotarliśmy właśnie pod furtkę mojego domu.
- Wejdziesz?- Zapytałam, zaskakując tym samą siebie.
- Jasne. Dzięki.- Powiedział, po czym ruszył za mną do domu.
- Chcesz kawę czy herbatę?- Zapytałam, gdy już zdjęliśmy
buty i kurtki i rozsiedliśmy się w salonie.
- Może być herbata.-Odpowiedział.
- A lubisz słodycze?- Zapytałam znienacka.
- Zależy jakie.
- Czekoladę. Lubisz czekoladę?- Pytałam, mając w głowie
świetny pomysł.
- Byle nie gorzką.- Odparł.
- W takim razie zaczekaj na mnie chwilę.- Powiedziałam
zadowolona i podając mu pilot od telewizora, zniknęłam w kuchni. Wyjęłam dwie
wysokie szklanki i zabrałam się za robienie gorącej czekolady. Napój pasował w
sam raz, gdyż na dworze robiło się coraz zimniej a ja miałam jeszcze kawałek
pysznej szarlotki, która świetnie pasowała do czekolady. Po kilkunastu minutach
przekąska była gotowa i zadowolona zaniosłam ją do salonu. Keitaro oglądał
jakiś film z Jackie Chanem w roli głównej.
- Proszę.- Powiedziałam stawiając przed nim szklankę i
talerzyk z szarlotką. Chłopak niepewnie zerknął na napój i spoglądając na mnie
zapytał:
- Gorąca czekolada?
- Yhym…- Mruknęłam zadowolona i usadowiłam się obok niego na
kanapie, sięgając po moją szklankę.- Nie chcesz?- Zapytałam zaskoczona.
- Nie, nie, nie. Znaczy nie, ze nie chcę tylko, nie, że nie
odmawiam… Znaczy….- Zaczął plątać się w swojej wypowiedzi jak kot w rozwiniętej
włóczce.
- Spokojnie. Nie stresuj się- Powiedziałam, klepiąc go po
ramieniu. Następnie podałam mu szklankę z czekoladą.- Masz. Pij.
Chłopak odebrał ode mnie napój i pierwszy raz od dłuższego
czasu, uśmiechnął się do mnie… Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmowach o
wszystkim i o niczym.
Keitaro usnął około drugiej w nocy, w trakcie kolejnego
filmu, który oglądaliśmy. Wyłączyłam telewizor a jego okryłam kocem i oparłam
na poduszce, którą przyniosłam. Sama poszłam wziąć prysznic po którym zaraz
położyłam się spać.
15 XI
Kochany pamiętniczku!
Tak jak napisałam wcześniej, Keitaro został u mnie na noc.
Rano, przy śniadaniu, dowiedziałam się kolejnej rzeczy o jego przeszłości.
Przygotowywałam właśnie posiłek, a on chodził po parterze i rozglądał się z
nudów. Przygotowałam stos kanapek i herbatę malinową i gdy wyszłam po niego, by
szedł jeść, „przyłapałam” go na oglądaniu zdjęć powieszonych na jednej ze ścian
w salonie. Na pierwszym zdjęciu ja w wieku kilku lat z Kaori na rękach, na
innym ja z Hanako i Junzo po moim pierwszym koncercie, na kolejnym Kaori w
kolorowej kreacji z okazji przedstawienia szkolnego, na ostatnim ja i Kaori
sprzed kilku miesięcy. Wesołe i uśmiechnięte… Gdzieś z boku wisiało jeszcze
kilka pamiątkowych zdjęć Hanako i Junzo. W tym i ich fotografia ślubna.
- Keitaro, śniadanie gotowe.- Zwróciłam się do chłopaka, a
on odwrócił się do mnie.
- Ładnie razem wyglądacie.- Powiedział, ponownie zerkając na
zdjęcie.- Jesteście bardzo szczęśliwi razem.
- Tak. Gdyby nie Hanako i Junzo i byłabym sama na świecie.
Jestem ich dłużniczką. Nie pamiętam jaka była moja prawdziwa matka, ale Hanako
jest wspaniała. Śmiało mogę powiedzieć, że jest jak moja rodzona matka.
- Tak, rzeczywiście masz szczęście…- Mruknął.
- A twoja rodzina, Keitaro? Masz rodzeństwo?
- Nie.- Odparł krótko.
- Rozumiem. Jesteś jedynakiem?
- Można tak powiedzieć…- Mruknął znowu. Nagle stał się
strasznie markotny i zirytowany. Nie chcąc go dalej dołować, zdecydowałam się
uciąć temat.
- Chodźmy jeść, bo herbata wystygnie.- Powiedziałam wesoło i
ruszyłam w stronę kuchni.
- Jestem całkiem sam na świecie.- Powiedział bez wyrazu.
Odwróciłam się z powrotem. Stał ze spuszczoną głową na środku salonu. Zupełnie
jak zbity pies.
- Nigdy nie poznałem swojego ojca. Matka popełniła
samobójstwo, gdy byłem mały. Wychowywała mnie babcia. Nie żyje od trzech lat.
- Keitaro… Tak bardzo mi przykro…- Powiedziałam, stojąc jak
głupia naprzeciwko niego. Chłopak tylko kiwnął głową ze zrozumieniem, ale nie
ruszył się z miejsca. Podeszłam do niego i delikatnie oparłam swoją głowę o
jego własną (stał pochylony, więc jego głowa była na wysokości mojej, a nie
wiedziałam czy mogę go objąć) a następnie złapałam go za dłonie. Chłopak
zamknął swoje oczy i staliśmy tak przez chwilę w całkowitym milczeniu.
- Nie wiesz nawet jak bardzo chciałbym mieć rodzinę, tak jak
ty. Oddałbym nawet życie za kilka chwil spędzonych wśród bliskich.
Nie mogąc znaleźć słów pocieszenia, wyciągnęłam ręce i objęłam
go delikatnie, głaszcząc spokojnie jego rozczochraną czuprynę.
- Zawsze mogę liczyć na ciebie i mimo, iż początki naszej
znajomości były co najmniej dziwne, to muszę przyznać, że przywiązałam się do
ciebie. Możesz traktować mnie jak siostrę.
Chłopak poderwał się jak oparzony i spojrzał na mnie
zszokowany.
No tak. Palnęłam gafę. Przecież on wyznał mi swoje uczucia…
I nagle stało się coś dziwnego. On… Zaczął płakać. Autentycznie się rozpłakał.
- Keitaro, przepraszam.- Spanikowałam.- Nie chciałam, wybacz…
Ale on przyciągnął mnie do siebie raz jeszcze i wychrypiał:
- Za co przepraszasz? Zawsze marzyłem by mieć rodzeństwo…
- Ale ty kiedyś wyznałeś mi uczucie…
- Zapomnij o tym. Skłamałem.
- CO???- Odparłam zaskoczona, a on zaśmiał się krótko.
- Myślałem, że jeśli powiem ci coś takiego, to łatwiej
będzie mi zbliżyć się do ciebie. Od początku wydawałaś mi się interesująca ale
bałem się zagadać do ciebie, bo myślałem, że mnie wyśmiejesz, że jestem ofiarą
losu.
- Co ty bredzisz, Keitaro…- Mruknęłam, a on odpowiedział
dobitnie:
- Myślałem, że jesteś jak większość dziewczyn… Masz
narzeczonego, ale nie pogardzisz sługą zakochanym w tobie…
- Dziękuję ci bardzo…- Fuknęłam obrażona.
- Nie gniewaj się. Teraz już wiem, że się pomyliłem. Bardzo.
Mogę zostać nawet twoim niewolnikiem w ramach przeprosin…
Popatrzyłam na niego jak na wariata.
- Powiedz jeszcze raz coś równie głupiego a daję słowo, nie
dożyjesz jutra.- Powiedziałam, siląc się na groźny ton.
- Czy ty mi grozisz?
- A czy ty robisz ze mnie pozbawioną serca idiotkę?
Popatrzeliśmy na siebie zaskoczeni, a po chwili wybuchliśmy
histerycznym śmiechem. Nigdy nie
widziałam, żeby Keitaro potrafił tak się śmiać.
W jego rysach dostrzegłam nawet dziwne podobieństwo do kogoś. Nie mogłam
jednak sobie przypomnieć z kim mi się kojarzy jego roześmiana buzia…