Witajcie kochani!
Oto mój kolejny rozdział. Nie wiem czy nie wyszedł czasem zbyt ogólny i za długi, ale nie chciałam rozbijać na dwie notki przygód Ayako, które właśnie opisałam...
Jeszcze raz błagam o wybaczenie- mam na myśli fakt, że musiałam przenieść bloga... Mam nadzieję, że nie zniechęci Was to do czytania :)
Pozdrawiam i zapraszam ;)
26 VIII
Kochany pamiętniku!
Dzisiaj odbyła się moja pierwsza rozprawa w sądzie przeciwko Eizo. Nie powiem żebym była jakoś szczególnie szczęśliwa z tego powodu, ale wiem, że nie da rozegrać się tego inaczej. Wydaje mi się też, że sędzia jest po mojej stronie. Biorąc pod uwagę moje dowody, które okazałam (to znaczy zdjęcia z pobicia, które zrobił mi Reita, oraz sms'y i maile, które otrzymywałam od Eizo), myślę, że będzie dobrze…
27 VIII
Ostatnie wspólne chwile dobiegają końca. Werdykt w sprawie Eizo ma zostać ogłoszony pierwszego września, w dniu wyjazdu Akiry. Całe szczęście, że rozprawa ma odbyć się o dziewiątej rano, a Reita wyjeżdża o czternastej, więc będzie mógł być w sądzie razem ze mną.
Cały dzisiejszy dzień spędziłam z Akirą w parku. Przechadzaliśmy się cichymi uliczkami w milczeniu, trzymając się za ręce i ciesząc swoim towarzystwem.
- Ayako?...- Akira odezwał się pierwszy raz od początku naszego spaceru.
- Słucham.
- Jaki miesiąc lubisz najbardziej?- Zapytał, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- Dlaczego pytasz?- Nie kryłam swojego zaskoczenia, jego nagłym i nieco dziwnym pytaniem.
- Po prostu odpowiedz, proszę.- Odpowiedział cicho, patrząc przed siebie zamyślonym wzrokiem.
- Wiesz, nie mam jakiegoś szczególnie ulubionego miesiąca, ale myślę, że od teraz będzie to czerwiec.- Odpowiedziałam, uśmiechając się pod nosem na samo wspomnienie o wydarzeniu, które wiązało się z tą datą.
- Czerwiec?- Upewnił się, zerkając na mnie z zainteresowaniem.
- Tak. A jeśli pytasz o szczegółową datę, to dwudziesty trzeci czerwca.
- Czemu akurat dwudziesty trzeci?- Zapytał z zaskoczeniem i ciekawością w głosie.
- Kilkanaście lat temu, dokładnie dwudziestego trzeciego czerwca, w trakcie jednego z letnich i samotnych popołudni, poznałam pewnego świrowatego kolesia, który kilka lat później został największą gwiazdą świata muzycznego.- Odpowiedziałam poważnie, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Jesteś pewna, że ta data jest dla ciebie, aż tak szczególna, że możesz ją nazwać tą najważniejszą?- Zapytał.
- Jest to jedna z ważniejszych dat w moim życiu. Nie mogę przecież pominąć dnia, w którym urodziła się Kaori i w którym pierwszy raz zagrałam bezbłędnie na moich skrzypcach.
Akira zatrzymał się na środku ścieżki, po której spacerowaliśmy, a następnie wyciągnął swój telefon i zaczął czegoś w nim szukać. Kątem oka dostrzegłam, że sprawdza coś w kalendarzu. Już miałam zamiar zapytać, co tak dokładnie robi, gdy chłopak z zadowoleniem zablokował swoją komórkę i schował do kieszeni w spodniach. Następnie odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się do mnie zadziornie.
- Czy dwudziesty trzeci czerwca mógłby być dniem, w którym zostaniesz moją żoną?- Zapytał poważnie, przyglądając mi się z zainteresowaniem. Moje serce zaczęło wykonywać swój własny, niesamowity taniec…
- Tak. Wydaje mi się, że tak.- Spuściłam wzrok, czując, że się rumienię.
- W takim razie ustalone. Za rok, dwudziestego trzeciego czerwca?
Spojrzałam na niego, nie wierząc do końca, że to wszystko dzieje się naprawdę.
-Zgoda.
Chłopak uśmiechnął się do mnie szczerze, po czym objął w pasie i powoli ruszył przed siebie.
- Wracajmy do domu, Ayako.
- Dobrze.- Odparłam uradowana. Moje życie w końcu zaczęło przypominać szczęśliwą bajkę, o której tak marzyłam…
31 VIII
Kochany pamiętniczku!
Wczoraj zorganizowaliśmy z chłopakami imprezę pożegnalną. Najpierw przyjęcie miało odbyć się w ostatni dzień sierpnia, ale wszyscy zgodnie stwierdzili, że trzeba zrobić to wcześniej, by zdążyć odpocząć przed podróżą, która ich czeka. Wszystkie rzeczy, które otrzymałam od chłopaków (m.in. ubrania od Aoi'ego) spakowałam i przeniosłam do swojego domu. Chcąc nie chcąc, musiałam tam wrócić. Przecież nie zamieszkam z przyszłą teściową ot tak!
Nasza impreza pożegnalna przebiegała według tradycyjnego schematu imprez, na których znajdował się alkohol i… Uruha. Nie muszę chyba mówić, że koleś spił się w trupa jeszcze przed północą, a o drugiej w nocy urządził ekscytujący taniec na rurze… A było to tak…
- Widział ktoś Uruhę?- Głos Kaia rozległ się w pomieszczeniu, zlewając się z odgłosem muzyki wydobywającej się z wieży.
- Mówił coś o nieziemskiej zabawie i zrzucaniu ciuszków.- Mruknął Ruki, pochylony nad blatem stołu, przy którym siedział.
- Znając Uruhę, można spodziewać się wszystkiego. Dosłownie.- Wtrącił się Aoi, zaśmiewając się pod nosem. Akira już miał zamiar coś powiedzieć, gdy usłyszeliśmy niesamowity wrzask, a następnie do salonu wpadł Uruha z rurą od odkurzacza w ręce. Miał na sobie moje granatowe legginsy, (które też zresztą dostałam od Aoi'ego), na które miał naciągnięte czerwone bokserki w brązowe i białe misie. Był bez koszuli, jego tors przepasało jedynie dziwnie powiązanie i zakręcone prześcieradło. Na głowę założył jeden z kapeluszy mamy Akiry. Taki duży, słomiany z gigantycznym kwiatem słonecznika z prawej strony.
- Uruha…- Wyszeptałam, patrząc na niego zaskoczona.- Co to do cholery ma być?
- Bawimy się ludzie!- Wrzasnął Uruha, wskakując na stół i zwalając z niego butelkę z przeźroczystym napojem.
- Uważaj głąbie!- Ruki fuknął na niego, a Uruha totalnie ignorując jego uwagi zaczął tańczyć i umizgiwać się do tej swojej przyniesionej rurki od odkurzacza.
- Oł je bejbe, maj lofff….- Śpiewał wirując wokół rurki i ślizgając się po niej.
- Uruha…- Mruknęłam zażenowana, gdy chłopak zaczął wyczyniać swoje wygibasy centralnie przede mną. Kątem oka dostrzegłam żyłkę, która niebezpiecznie drgała na skroni Akiry. Wiedziałam, że jest wściekły. Chcąc nie dopuścić do kolejnej kłótni poderwałam się z krzesła i wyciągnęłam z kieszeni jakiś banknot, który został mi jeszcze z przed imprezowych zakupów. Niewiele myśląc wychyliłam się do przodu i wcisnęłam mu ten banknot za gumkę w bokserkach.
- Całkiem nieźle, Uruha, ale trzeba czegoś więcej by mnie ruszyć. Ale masz tu pieniążki na cukierki, żeby nie było ci przykro. Trenuj dalej.- Machnęłam ręką, a następnie usiadłam na kolanach mojego obrażalskiego zazdrośnika. Wszyscy faceci zaczęli się śmiać. Nawet Akira, który objął mnie w pasie i przytulił do siebie. Uruha natomiast spojrzał z zażenowaniem na banknot wystający z jego bokserek. W pierwszej chwili myślałam, że się obrazi za to, że zrobiłam z niego striptizera czy coś, on jednak wyciągnął papierek z majtek i spojrzał na niego z politowaniem.
- Tylko tyle jestem wart? Daj spokój, Ayako. Za to nawet porządnego jabola nie kupię!- Fuknął z zrezygnowaniem schodząc ze stołu.
- Wybacz, Uruha.- Powiedziałam, wstrzymując śmiech.- Nie mam nic więcej przy sobie.
- Kłamczucha. Gdyby to Akira tańczył, to na pewno byś coś znalazła. Jakiś staniczek, albo coś…
- Akira to Akira, a ty jesteś Uruha. Bardzo mi przykro. Masz dość staniczków od swoich fanek, ty zrąbany zboczeńcu.
- Staniczków nigdy za wiele…- Mruknął Uruha z rozmarzeniem, macając się po swoich "piersiątkach".
Tak bardzo będzie mi brakować takich chwil…
1 IX
Kochany pamiętniku!
Dla niektórych osób pierwszy września kojarzy się z rozpoczęciem roku szkolnego, dla innych jest to okres ich rozpoczynającego się urlopu. Dla mnie będzie to jeden z najsmutniejszych dni w całym życiu.
Akira wyjechał…
Ale zaczynając od początku. Kwadrans przed dziewiątą rano udaliśmy się wspólnie do budynku sądu, aby usłyszeć wyrok w sprawie Eizo. Tak strasznie się bałam. Moje serce biło tak, szybko, że w pewnej chwili miałam wrażenie, że zaraz rozerwie moją klatkę piersiową i wyskoczy na zewnątrz. Dreszcze wciąż i wciąż przeszywały całe moje ciało, dłonie były wręcz mokre od potu. Cała byłam w nerwach. Od momentu przekroczenia progu sali, na której odbywała się rozprawa, aż do jej zakończenia. Całe szczęście, że Akira cały czas był ze mną. Nie wiem, co mogłoby się wydarzyć, gdy czekając na moją "godzinę prawdy", spotkałam przed drzwiami Eizo…
- Czy teraz jesteś zadowolona?- Syknął szeptem w moim kierunku, gdy znalazł się wystarczająco blisko, by nikt inny nie mógł go usłyszeć.
Nie odpowiedziałam, tylko wpatrywałam się w jego groźny wyraz twarzy i dziko błyszczące oczy. Mężczyzna zmierzył mnie groźnym spojrzeniem, uśmiechając się przy tym pobłażliwie.
- No tak, musisz być szczęśliwa. Masz, czego chciałaś. Zdrowie siostry i pieniądze faceta, którego możesz wykorzystywać ile tylko chcesz. To musi być przyjemne uczucie, prawda? Porzucić mnie dla kogoś, kim możesz dyrygować jak tylko masz ochotę.
To zabolało. Nawet bardzo.
- Nie wiem, o czym mówisz.- Odezwałam się w końcu, nieco trzęsącym głosem.- Nie wykorzystuję Akiry…
- Tak, tak. Oczywiście. - Przerwał mi zadowolony.- Ty po prostu korzystasz z jego naturalnych zasobów pieniężnych. Ciekawy jestem tylko, co on otrzymuje w zamian…
Już otwierałam usta, by coś mu odpowiedzieć, gdy chłopak zaśmiał się cicho, zupełnie jakby nagle sobie coś przypomniał.
- No tak! Głupek!- Fuknął, klepiąc się w czoło.- Płacisz mu ciałem, co nie? Zgrabnie powyginasz się przed nim każdego wieczoru, spełniając każde jego życzenie, a w zamian za to masz wszystko, czego pragniesz.
Z desperacją zaczęłam przeszukiwać wzrokiem korytarz, mając nadzieję odnaleźć znajomą sylwetkę. Akira stał kilka metrów dalej, odwrócony tyłem do mnie, i zawzięcie gestykulował rozmawiając z moim adwokatem…
- Jest, chociaż dobry w łóżku, czy musisz się napracować, żeby cokolwiek z niego wykrzesać? Hmmm, Ayako?- Szepnął ponownie, z nieukrywaną satysfakcją w głosie. Naprawdę ciężko było mi zatrzymać łzy napływające do oczu. Spojrzałam na niego z chęcią mordu w oczach, ale język odmówił mi posłuszeństwa.
- Zobaczysz, Ayako… Jeszcze pożałujesz…- Zaczął ponownie.
- Czego?- Zdenerwowany głos Akiry odezwał się tuż zza moimi plecami. Zaskoczony Eizo odskoczył ode mnie nagle, z dziwnym wyrazem twarzy.- Czego pożałuje?- Głośniej dopytywał się Akira, podczas, gdy z sali wyszedł jakiś starszy mężczyzna ubrany w mundur policyjny i ogłosił.
- Sprawa o dożywotni zakaz zbliżania. Ayako Daishi i Eizo Miyamoto. Prosimy na salę.
Nogi miałam jak z waty, serce drżało, a przed oczami miałam setki czarnych plam.
- Będzie dobrze.- Usłyszałam szept Akiry, gdy już siedzieliśmy w jednej z ławek a drzwi za naszymi plecami zamknęły się z trzaskiem.
- Proszę wstać. Sąd idzie.
Wszyscy zgromadzeni na sali wstali, jak jeden mąż, w oczekiwaniu na starszą kobietę, usadawiającą się wygodnie na swoim miejscu.
- Wyrok w sprawie dożywotniego zakazu zbliżania się. Sprawa wytoczona przeciwko oskarżonemu Eizo Miyamito. Osobą pozywającą jest Ayako Daishi. Zgadza się?- Kobieta zmierzyła nas swoim zimnym, skupionym spojrzeniem.
- Tak.- Odpowiedzieliśmy zgodnie razem z Eizo, nawet na siebie nie patrząc. Kobieta kontynuowała.
- Po dłuższym rozpatrzeniu sprawy i dokładnym zapoznaniu się z wszystkimi otrzymanymi dowodami ogłaszam wyrok w sprawie.
Moje serce na kilka dłuższych chwil zatrzymało się, na całej sali zapadła grobowa cisza. Od tego werdyktu zależało całe moje przyszłe życie….
- Za wyrządzone straty psychiczne i fizyczne Eizo Miyamoto zostaje uznany za winnego zarzucanych mu czynów. Otrzymuje dożywotni zakaz zbliżania się do osoby pozywającej, w tym przypadku Ayako Daishi, oraz jest zobowiązany wypłacić jej odszkodowanie w wysokości…- Dalszych słów sędziny już nie słuchałam… Co tam pieniądze. Ważne, że Eizo nigdy więcej nie zbliży się do mnie… Nigdy więcej. Łzy szczęścia delikatnie spływały po moich rozpalonych policzkach.- Jeżeli skazany nie wypełni któregoś z rozporządzeń sądu zostanie bezapelacyjnie skazany na pięć lat więzienia, bez możliwości ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie.- Kilka uderzeń drewnianym młotkiem, potwierdziło zakończenie mojego piekła.
- Zarządzam zakończenie procesu.- Skończyła i tak po prostu wyszła. Tak szybkiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Moje dowody musiały być chyba naprawdę niepodważalne, skoro wyrok został ogłoszony tak szybko i bez żadnych sprzeciwów.
Czując na sobie czyjeś spojrzenie przeniosłam wzrok na mojego oprawcę. Eizo przyglądał mi się z nienawiścią w spojrzeniu. Przegrał. Został zmieszany z błotem na oczach innych ludzi. Mógł pomarzyć o spadku i o współczuciu ojca… Całe jego życie właśnie legło w gruzach…
- Wracamy do domu, Ayako?- Łagodny głos Akiry zabrzmiał w moich uszach. Spojrzałam na niego, z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Tak. Wracajmy…
***
Jeśli chodzi o wyjazd chłopaków… W południe zjedliśmy ostatni wspólny posiłek, który przygotowywaliśmy razem z Kai'em.
- Będzie mi tego brakować…- Mruknęłam zmywając naczynia po skończonym posiłku.
- Mycia garów?- Zapytał z niedowierzaniem Akira.
- Nie, głuptasie. Waszego towarzystwa. Ciągłych sporów Uruhy i Rukiego, mądrości Aoi'ego no i kuchni Kaia…
- Tak. Oni są zupełnie jak narkotyk. Uzależniają…- Zaśmiał się Akira, odkładając do półki wytarte talerze.
- Dokładnie. Wszyscy jesteście jak narkotyk. Przyzwyczaiłam się do was i teraz strasznie ciężko będzie mi powrócić do dawnego życia. Życia sprzed spotkania z Eizo…
- Spokojnie, Ayako. Te kilka tygodni minie bardzo szybko. Obiecuję.
- Tak, wiem. Moje wszystkie myśli i cały wolny czas poświęcę odnowieniu i odbudowaniu kontaktów z Kaori. Kiedy wróci będzie musiała pomóc mi w przygotowaniu nieziemskiego wesela. Nie ma zmiłuj. Skończy się labowanie!- Dodałam z uśmiechem. Akira przyglądał mi się przez chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Następnie odłożył ściereczkę, którą trzymał w ręce i podszedł do mnie, przyciągając do siebie i całując.
- Tak bardzo cię kocham.- Powiedział zaraz po tym, gładząc delikatnie moje włosy.
- Ja ciebie też.
***
Punktualnie o czternastej, pod domem Akiry zaparkował ogromny, kolorowy autokar z wizerunkiem Gazeciaków, rozciągającym się na całej jego długości.
Pożegnanie nie przebiegło ani sprawnie, ani szybko;) Akira przykleił się do mnie niczym lep na muchy, Ruki wciąż biadolił jak to będzie mu mnie brakować…
Najgorzej jednak było z Uruhą. Żegnał się ze mną cztery razy, bo za każdym razem, gdy przyszło im wsiadać do autokaru, on upierał się, że musi być ostatnim, który mnie uściska. Rukiemu oczywiście to się nie spodobało, bo twierdził, że to on (jako mój przyjaciel) ma do tego większe prawo. Wywiązała się tradycyjna sprzeczka, którą rozwiązywać musiał Akira. Ku mojemu zaskoczeniu wcale nie był zły takim obrotem sprawy, a wręcz przeciwnie. Śmiał się razem z resztą chłopaków z głupoty Uruhy i Rukiego… Chyba w końcu zrozumiał, że to i tak on będzie miał okazję pożegnać się ze mną jako ostatni…
Po opanowaniu niekontrolowanej sprzeczki, chłopaki zaczęli wsiadać kolejno do kolorowego pojazdu.
- Do zobaczenia Ayako. Uważaj na siebie i powiadamiaj mnie, jeśli miałabyś jakiekolwiek problemy.- Mruknął Akira, przytulając mnie do siebie.
- Dobrze. Dzwoń jak najczęściej…
- Obiecuję.
Reita bez najmniejszego skrępowania pocałował mnie, nie zwracając uwagi na resztę chłopaków, którzy przyglądali nam się z zainteresowaniem zza szyb autobusu. Następnie wsiadł do autokaru i usiadł przy pierwszym oknie, po lewej stronie. Pojazd zaczął odjeżdżać, a ja pomachałam im po raz ostatni…
Agres główny, z którego przeniosłam bloga:
sobota, 27 października 2012
POWITANIE NA NOWYM BLOGU :)
Kochani!
Onet doprowadził mnie do stanu załamania nerwowego i mimo, iż bardzo chciałam tego uniknąć, jestem zmuszona dokończyć moje opowiadanie na tym blogu... Najbardziej żal mi poprzedniego szablonu, który tak bardzo pokochałam... (ukłony dla Mukudori)...
Ale cóż... Historia musi toczyć się dalej :) Jutro, ewentualnie w poniedziałek, dodam kolejną notkę :P
zapraszam i pozdrawiam:)
Kokakola/Ami
Onet doprowadził mnie do stanu załamania nerwowego i mimo, iż bardzo chciałam tego uniknąć, jestem zmuszona dokończyć moje opowiadanie na tym blogu... Najbardziej żal mi poprzedniego szablonu, który tak bardzo pokochałam... (ukłony dla Mukudori)...
Ale cóż... Historia musi toczyć się dalej :) Jutro, ewentualnie w poniedziałek, dodam kolejną notkę :P
zapraszam i pozdrawiam:)
Kokakola/Ami
Subskrybuj:
Posty (Atom)