Kochani!
Ze względów czysto
osobistych nie dam rady założyć drugiego bloga z kolejnym opowiadaniem, o
którym była mowa jeszcze na Onecie. Imiona przez Was wybrane otrzymały jednak postacie, które postanowiłam wprowadzić do
„Pamiętnika Ayako…”.
Jednakże, biorąc pod
uwagę fakt, że moje opowiadanie zdecydowanie się znudziło obawiam się, że
będzie to mój ostatni rozdział…
W takim przypadku
jestem zmuszona pożegnać się z Wami…
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam.
A teraz kolejny
rozdział.
3 IX
Od wyjazdu Akiry i chłopaków minęły dwa dni, a ja już za
nimi tęsknię… Dzwoniłam dziś do Hanako. Kaori jest przygotowywana do kolejnej
operacji. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to możliwe, że święta spędzimy już
razem ;) Zdrowi, uśmiechnięci i pełni nadziei na przyszłość…
Koło południa wybrałam się pozałatwiać na mieście swoje
zaległe sprawy… Musiałam opłacić rachunki za dom i zrobić zakupy. Całe
szczęście, że o finanse nie muszę się już obawiać. Akira zostawił mi sporą
sumkę pieniędzy, żebym spokojnie mogła
„wystartować” bez lęków o utrzymanie. Poza tym za niedługo na moje konto wpłyną
pieniądze od Eizo zasądzone mi przez sąd.
Właśnie dostałam smsa od Akiry:
„Witaj Kochanie! Ja
się masz?”
Czyli on również tęskni… Niesamowite uczucie ulgi
przepełniło całe moje serce. Niewiele myśląc otworzyłam listę kontaktów i
zadzwoniłam do niego. Odebrał już po drugim sygnale.
- Słucham?
- Hej!- Zaczęłam zadowolona, że mogę usłyszeć jego głos.-
Możesz rozmawiać?
- Tak. Jasne. Mamy teraz czas wolny. Miałem zamiar zadzwonić
do ciebie, ale nie wiedziałem czy już nie śpisz…
- O dziesiątej w nocy? Żartujesz sobie? Nie mam przecież
dwunastu lat!- Odpowiedziałam, udając oburzenie.
- No tak, wybacz. Mój błąd… Więc? Powiesz mi co tam u ciebie
słychać ciekawego?
- Wszystko w jak najlepszym porządku. O wiele łatwiej
wygląda mój dzień, gdy wiem, że Eizo już mi nie zagraża. Bez strachu i
skrępowana wychodzę na miasto i znów mogę cieszyć się każdą błahostką…
Zastanawiałam się nawet czy nie wrócić do szkolnego zespołu Reiko Imamury. Wiesz, to była nasza instruktorka. Ona prowadziła
wszystkie próby i przygotowywała nas do egzaminów.
- To naprawdę świetny pomysł, Ayako! Ale
czy jesteś pewna, że możesz sobie wrócić do zespołu, ot tak? W końcu skończyłaś
już szkołę…
- To nie jest zespół w skład, którego
wchodzą tylko obecni uczniowie szkoły. Jej absolwenci również mają prawo w nim
pozostać, jeśli tylko mają na to ochotę. Motoki, chłopak, który razem ze mną
zajął pierwsze miejsce w egzaminie końcowym, dalej gra właśnie w tym zespole.
Tak, więc myślałam sobie, że może warto byłoby wrócić.
- Popieram ten pomysł jak najbardziej.
Skontaktuj się z swoją nauczycielką jutro z samego rana, mówię ci. Masz
niesamowity talent i niezwykłą osobowość. Szkoda by było gdybyś zmarnowała coś
tak cennego…
- Naprawdę tak myślisz?- Zapytałam go,
zaskoczona jego szczerością.
- Oczywiście, że tak. Jesteś najlepsza.-
Powiedział, zaśmiewając się przy tym uroczo.
- Dziękuję, Akira. Nie wiesz nawet ile
znaczą dla mnie te słowa…
- Och, tam… Daj już spokój.- Mruknął
wyraźnie speszony.
- Dobrze. Niech ci będzie. A co tak w
ogóle u was słychać? Jak się czujesz? Co u reszty?
- Całkiem dobrze. Przystosowujemy się do
życia w ciągłym ruchu… Znaczy ja, Aoi i Kai jesteśmy zmuszeni się przystosować.
Uruha i Ruki są chyba stworzeni do takiego życia. Ja mam dość po trwającej
szesnaście godzin podróży, a oni nawet nie odczuli zmęczenia tylko od razu
rzucili się na miasto… Są niezniszczalni, mówię ci.
- No tak, tego można było się po nich
spodziewać…
- Tak… Słuchaj, Ayako, będę kończyć.
Producent chce nas widzieć. Zadzwonię do ciebie następnym razem.
- Dobrze. Uważaj na siebie i pozdrów
resztę. Powodzenia.
- Pa. Kocham cię.
- Tak, wiem. Ja ciebie też.
5
IX
Wczoraj rano zadzwoniłam do mojej
nauczycielki, Reiko Imamury. Była bardzo zdziwiona i jednocześnie zachwycona,
kiedy zaproponowałam jej mój powrót do zespołu. Próby zaczynają się od
przyszłego tygodnia…
Szesnastego września odbędzie się trzecia
operacja Kaori! Jeszcze tylko trzy i moja siostra będzie mogła wrócić do domu
;) ;)
Strasznie tęsknię za Akirą! Nie mam
pojęcia czy wytrzymam bez niego tak długo!
6
IX
Kochany pamiętniku!
Dziś byłam świadkiem przestępstwa!
Wracałam właśnie ze sklepu spożywczego, z
torbą pełną zakupów, gdy nagle…
- Ratunku! Złodziej!- Krzyk młodej
kobiety, rozległ się tuż zza moich pleców. Szłam dalej przed siebie, odwracając
tylko głowę w kierunku zdarzenia. Wiem, zachowałam się wtedy jak tchórz… Nic
nie poradzę jednak na to, że Eizo całkowicie zrujnował moje poczucie
bezpieczeństwa i zmieszał z błotem moją dawną odwagę…
Dostrzegłam dwie masywne sylwetki,
wybiegające ze sklepu, w którym przed chwilą byłam. Za nimi wybiegła młoda, wystraszona
dziewczyna, mniej więcej w moim wieku. Zaczęła krzyczeć i wołać o pomoc. Jeden
z mężczyzn ukradł jej torebkę… Przestraszona odwróciłam wzrok i przyśpieszyłam
kroku.
- Złodziej! Łapcie złodzieja!- Usłyszałam
za sobą ponowne nawoływanie zdesperowanej kobiety. Zaraz po tym tupot czyjś
stóp i zdyszane, męskie głosy:
- Szybko, do cholery! Bo nas złapią.
Niepewnie zerknęłam do tyłu, nie
zatrzymując się jednak. Do całego zamieszania dołączyło dwóch policjantów,
którzy pojawili się znikąd…Byli jednak zbyt daleko, by dogonić złoczyńców
biegnących w moim kierunku. Nie mam pojęcia co mnie podkusiło… Jakbym nagle,
bez żadnego powodu i ostrzeżenia, została obdarowana jakąś niesamowitą mocą. Wsłuchałam
się w tupot ciężkich stóp, a w momencie, w którym mężczyźni mijali mnie w
pośpiechu, z całej siły zamachnęłam się trzymaną przeze mnie torbą pełną
różnych ciężkich i twardych szpargałów.
Huk rozbijanego słoika, było słychać
chyba w promieniu kilku kilometrów. Zaskoczona i jednocześnie przerażona,
spojrzałam za siebie. Jeden z mężczyzn
leżał jak kłoda na chodniku, trzymając się za krwawiący policzek. W ten sposób
z biernego obserwatora, zamieniłam się w czynnego uczestnika zdarzenia…
- Szybko, stary! Bo nas dopadną!-
Wrzasnął drugi, wznawiając swój bieg. Zraniony mężczyzna poprawił kaptur,
założony na głowę, tak, że nie mogłam dostrzec jego twarzy. Następnie poderwał
się z ziemi i ruszył za znajomym. Najbardziej dziwne było jednak to, że w
momencie, gdy mnie mijał, zaśmiał się w moim kierunku i wychrypiał:
- Niezły cios.
Zaskoczona przyglądałam się mężczyznom do
momentu, aż zniknęli za zakrętem, gonieni przez policjantów, którzy w ogóle nie
zwrócili uwagi na moją dywersję, tylko minęli mnie bez słowa. Brak kultury
osobistej, a może chęć złapania złodziei za wszelką cenę? Nie wiem. W każdym
bądź razie oddaliłam się od tego miejsca jak najszybciej tylko się dało…
Wieczorem dzwonił do mnie Akira.
Oczywiście nie wspomniałam mu nic na temat mojej dzisiejszej wpadki. Lepiej nie
stwarzać mu problemów i spraw do zmartwień…
8 IX
Kochany pamiętniku!
Spotkałam się dzisiaj z Motokim. Wpadliśmy na siebie
przypadkiem w centrum handlowym. Tym samym, w którym Akira załatwił mi pracę…
Motoki zaprosił mnie na kawę, więc z chęcią przystałam na
jego propozycję. Po pierwsze: już dawno nie miałam okazji spotkać się z nikim
ze starych znajomych, a po drugie: smutno było mi tak samotnie spędzać każdy
kolejny dzień…
- Czyli mówisz, ze wracasz do zespołu?- Zapytał, popijając
swój parujący napój.
- Tak. Moje życie wróciło do normy, więc myślę, że mogę
zając się sobą.
- A tak właściwie to co się z tobą działo, przez te ostatnie
tygodnie?
Hmmm… Co się działo? Moja siostra ciężko zachorowała, pewien
bogaty Japoniec postanowił zrobić ze mnie swoją niewolnicę a ja zakochałam się
w jednym z Gazeciaków…
- Nic. Zupełnie nic.- Odpowiedziałam, delikatnie uśmiechając
się pod nosem.- A u ciebie?
- No wiesz… Moja kariera pianisty na razie zeszła na dalszy
plan…
Uśmiechnął się speszony.
- Dlaczego? Jeśli można spytać?
- Będę tatą.- Odparł i dumnie wypiął pierś.
- O jejku! Poważnie? No to moje gratulacje!- Uśmiechnęłam
się do niego serdecznie.
- Tak. Moja narzeczona, Michiru, jest w drugim miesiącu. Na grudzień
planujemy ślub…
- Żenisz się? W takim razie podwójne gratulacje!
- Dziękuję…
- Ale pochwalisz mi się czy to chłopak czy dziewczynka, jak
już się urodzi?- Zapytałam, poklepując go po ramieniu.
- Jasne. Będziesz jedną z pierwszych osób, które się
dowiedzą.
- Bardzo mi miło. Dzięki.
Motoki odprowadził mnie później do domu. Ale nie do końca o tym miałam napisać, jako o
tej najważniejszej rzeczy...
Cały dzień miałam takie dziwne wrażenie, że jestem obserwowana. Zupełnie jakby ktoś mnie
śledził… Nie zauważyłam jednak niczego podejrzanego. Wiem doskonale, że to nie
może być Eizo, więc postanowiłam się tym zbytnio nie przejmować. To pewnie
tylko moja chora wyobraźnia ;) Poza tym przez cały ten czas towarzyszył mi
Motoki… Tak, to na pewno moja wybujała wyobraźnia ;)
9 IX
To już jutro! Jutro mam pierwszą próbę z dawnym zespołem.
Nie mogę się doczekać. Akira dał radę napisać do mnie dzisiaj tylko kilka
sms’ów. Dziś dali swój pierwszy koncert. Na Ukrainie, w jej stolicy Kijowie. W
Rosji podobno ich nie chcieli ;0 szok. Nie wiedziałam, że Rosjanie są tacy…
10 IX
Pierwsza próba przebiegła całkiem sprawnie i co najważniejsze:
w fantastycznej atmosferze! Poznałam kilka nowych, niesamowitych osób i znów
poczułam, że żyję! Dzwoniłam dziś do Hanako. Udało mi się nawet zamienić kilka
słów z Kaori. Jako pierwsza z mojej rodziny dowiedziała się o zaręczynach i
przyszłorocznym ślubie z Akirą. Okrzyk jej radości całkowicie mnie ogłuszył.
Przez kilkanaście następnych minut wysłuchiwałam gratulacji od szczęśliwej
Kaori i zaskoczonych, choć równie szczęśliwych rodziców.
Dzisiaj znowu towarzyszyło mi to dziwne uczucie bycia pod
obstrzałem spojrzeń. To zaczyna się robić bardziej niż tylko dziwne….
The Gazette są w drodze do Lwowa, drugiego miasta na
Ukrainie, gdzie mają dać koncert.
11 IX
Kolejna próba za mną. Coraz lepiej dogaduję się z ekipą.
Moje życie nareszcie nabiera dawnych barw.
- Hej! Ayako!- Znajomy głos sprowadził mnie z krainy marzeń,
z powrotem do szarej rzeczywistości. Odwróciłam się zaskoczona.
- Motoki?- Upewniłam się zdziwiona.- Co ty tu robisz? Czy
twój dom nie jest czasem w drugą stronę?
- No niby tak, ale chciałem jeszcze z tobą porozmawiać…-
Mruknął zadowolony.- Mogę cię odprowadzić?
Przez kilka sekund miałam lekkie obawy. Mam w końcu
narzeczonego, prawda? Ale Motoki także ma narzeczoną. Co więcej będzie tatą…
Chyba nie zaszkodzi odnowić stare znajomości…
- Jasne.- Odpowiedziałam i raźnie ruszyłam przed siebie.
***
Wieczorem zadzwonił do mnie smutny Akira. W końcu dojechali
do Lwowa. Droga była podobno strasznie męcząca a w autokarze było zimno jak w
kostnicy. Wszyscy, łącznie z Uruhą i Rukim, są niezadowoleni takim obrotem
spraw, ale starają się nie marudzić i robią to co do nich należy. The Gazette
to honorowe chłopaki. Nie zawiodą fanów…
Jestem tego pewna.
Po zakończonej rozmowie z narzeczonym, podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Jak na połowę września
pogoda była naprawdę cudowna. Niewiele myśląc ubrałam się i wyszłam na zewnątrz
przejść się w blasku zachodzącego słońca.
Spacer to było to, czego
potrzebowałam w tamtej chwili najbardziej. Świeże powietrze i ładne otoczenie
sprzyjająco wpływały na samopoczucie. Park, którym spacerowałam był już całkiem
opustoszały. Drzewa uginały się lekko pod wpływem delikatnego jesiennego
wiatru. Gdzieś w oddali było słychać gwar miasta i pędzących samochodów. Nagle
usłyszałam szelest gdzieś z tyłu. Obróciłam się szybko wypatrując
niebezpieczeństwa. Skupiłam wszystkie swoje mięśnie i myśli na obronie w razie
niebezpieczeństwa i odezwałam się wyraźnym głosem:
- Kto tu jest?
Odpowiedziała mi cisza przerywana
czyimś nierównym oddechem.
- Kto tu jest do cholery!? Wyłaź
natychmiast albo nie ręczę za siebie!- Wrzasnęłam głośno. Miałam dziwne
przeczucie, że to Eizo…
Nagle zza pobliskiego drzewa
wyłoniła się potężna sylwetka dorosłego i obcego mi mężczyzny, który pewnym
krokiem zaczął zbliżać się do mnie.
- Ani kroku dalej…- zaczęłam,
mężczyzna przerwał mi jednak:
- Bo co mi zrobisz kociaku?- Jego
głos brzmiał jak niewyraźny bełkot. Mimo sporej odległości wyczułam od niego
alkohol. Mężczyzna zbliżył się po raz kolejny.
- Czy Ty nie rozumiesz jak się do
Ciebie mówi? Mam używać drukowanych liter?- Zaczęłam po raz kolejny podczas gdy
facet był już bardzo blisko. Kaptur zarzucony na głowę skutecznie zakrywał jego
twarz i oczy, z których świetnie można
było by wyczytać jego intencje.
„On jest kompletnie pijany. Nie
stanowi zagrożenia…” pomyślałam. W tym samym momencie facet wyciągnął nóż. Od
razu pożałowałam swoich myśli. Zaczęłam cofać się do tyłu patrząc na pewnie
kroczącego w moją stronę mężczyznę.
- Czego chcesz?- Zapytałam drżącym
głosem.
- Zabawić się.- Odpowiedział tajemniczo.
Krocząc na oślep do tyłu, wpadłam na jedno z szerokich drzew i oparłam się na
pniu nie mogąc znaleźć drogi ucieczki.
Mężczyzna zbliżył się do mnie i
zaczął dotykać mojej twarzy śmiejąc się przy tym pod nosem. Czułam zapach
alkoholu, potu i papierosów. Odepchnęłam go i stanęłam w pozycji obronnej.
- No dalej ślicznotko! Pokaż, co masz pod spodem…- szyderczy
śmiech przerwał panującą przez chwilę wokół ciszę. Moje przerażenie sięgnęło
zenitu.
- Nie… proszę, nie…- Dalej próbowałam minąć przeciwnika i uciec,
ten jednak zastąpił mi drogę…
- Daj spokój księżniczko. Wyluzuj… Zabawimy się…
Powolnym krokiem zbliżył się do mnie, wyciągając swoje
ohydne ręce. W jednej dłoni trzymał nóż, na wypadek sprzeciwu.
- Błagam, nie!- Krzyknęłam przerażona próbując się bronić…
On jednak nie cofnął się, lecz podszedł jeszcze bliżej i
zniszczonymi, brudnymi dłońmi zaczął dobierać się do mnie. Chciałam uciec.
Zaatakować go nagle. Pozbawić równowagi… Chwila jego nieuwagi mogła dać szansę
na wolność. Nóż trzymany przy gardle całkowicie jednak blokował moje plany.
Mężczyzna błądził rękami po moim ciele schodząc coraz niżej
i niżej. Nie wytrzymałam dłużej. Nie mogłam znieść upokorzenia i zapachu, który
unosił się od mężczyzny.
- Wynocha!- Wrzasnęłam i pewnym uderzeniem pchnęłam go do
tyłu. Zaskoczony nagłym atakiem zachwiał się, jednak już po chwili odzyskał
równowagę i skoczył w moim kierunku z nożem w ręku.
- Ty suko!- Wrzasnął i zamachnął się narzędziem. Wiedziałam,
że to może być koniec. Że śmierć wyciąga po mnie swoje ręce… Przed oczami
zobaczyłam twarze moich bliskich. Zatroskanych rodziców, uśmiechniętej Kaori…
Akiry, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy gładził moje włosy… Całe
dotychczasowe życie przebiegło mi przed oczami. Moja bajka jednak nie mogła
zakończyć się szczęśliwie…
- Aaaaaa!- Przeraźliwy wrzask, tuż przy mojej twarzy
sprowadził mnie z powrotem do realnego świata. Otworzyłam oczy i zamarłam.
Między mną a napastnikiem stał jakiś mężczyzna, który jednym zwinnym ruchem,
wykręcił rękę atakującego mnie faceta i wyrwał mu nóż.
- Jeśli życie ci miłe, opuścisz to miejsce zaraz po tym jak
cię puszczę. W przeciwnym wypadku nie zawaham się zabić…- Wysyczał mój
„obrońca”. Oczy mężczyzny rozszerzyły się nagle. Dostrzegłam w nich
przerażenie. Zupełnie jakby zobaczył marę z swoich najgorszych koszmarów. Sam
głos mojego wybawcy brzmiał groźnie, więc jak musiał wyglądać skoro wywołał
takie przerażenie u mojego prześladowcy?
- Zrozumiano?- Syknął mój wybawca, a pijany mężczyzna
pokiwał głową, starając się jak najszybciej wycofać, w momencie, w którym
został wypuszczony z „objęć śmierci”. Wiem, że ten opis jest trochę zbyt
dramatyczny, ale tak właśnie w tamtej chwili wyglądał mój wybawca. Wysoki,
umięśniony wysłannik samej śmierci. Ciarki same przeszły mi po plecach, gdy
mężczyzna przypomniał sobie o moim istnieniu i powoli odwrócił się w moim
kierunku.
- Wszystko w porządku?- Usłyszałam jego głęboki głos. Nie
był już jednak tak groźny, jak parę chwil wcześniej. Wręcz przeciwnie. Brzmiał
bardzo kojąco i nawet… znajomo. Cholera!
Skądś znam ten głos!
- Tak, dziękuję.- Odpowiedziałam, obejmując się ramionami.-
Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdybyś się nie pojawił…
- Nikt ci nie mówił, że samotne kobiety nie powinny włóczyć
się po parku o tak późnej porze? Ten facet koczuje tu codziennie, szukając
takich nieodpowiedzialnych ofiar jak ty…
- Poważnie?- Zapytałam zaskoczona, próbując przyjrzeć się
jego twarzy. Nie było to jednak łatwe. W takich ciemnościach mogłam, co
najwyżej dostrzec jego niedbale rozczochraną fryzurę.
- Tak. Nie wiedziałaś? – Upewnił się.- On tu koczuje od
dobrych kilku tygodni.
- Moje życie w ostatnim czasie było na tyle skomplikowane,
że nie zwracałam uwagi na plotki rozpowszechniane w moim otoczeniu. Poza tym do
tej pory zawsze ktoś mi towarzyszył…
- Rozumiem. Daleko stąd mieszkasz?
Zerknęłam na niego niepewnie. On stał jednak niewzruszony na
swoim miejscu, patrząc w ciszy przed siebie.
- Na Jesionowej…
- Bliziutko. Chodź, odprowadzę cię. Ten facet wciąż tu może
być.- Powiedział i po prostu ruszył przed siebie. Wiem, że nie powinnam iść
razem z nim. Obcym mężczyzną. Wysportowanym i groźnie prezentującym się
mężczyzną. Wolałam jednak jego towarzystwo, niż spotkanie z tym pijanym
prześladowcą. Pobiegłam za nim….
Całą drogę do mojego domu pokonaliśmy w milczeniu. Ciekawość
brała jednak górę nad rozsądkiem i dobrym wychowaniem. Co chwilę zerkałam
niepostrzeżenie w jego kierunku, chcąc ocenić wygląd. Koniecznie chciałam
zobaczyć jak wygląda mężczyzna, który uratował mi życie.
Zbliżaliśmy się właśnie do mojego domu, a latarnia stojąca
niedaleko wydawała mi się odpowiednią szansą.
-
To tutaj.- Mruknęłam, stając w obranym wcześniej miejscu i podnosząc wzrok na
mężczyznę… Mężczyznę? Nie… Raczej chłopaka, którego ewentualnie można było
określić mianem młodego mężczyzny. W każdym bądź razie jego głos, oraz dorosłe
i wyniosłe zachowanie nijak nie pasowały do jego wyglądu zewnętrznego. Ciemne,
rozczochrane włosy i twarz o rysach zapadających w pamięć. W jego jasnoszarych
oczach, patrzących prosto w moje własne, było coś złowieszczego, a równocześnie
pociągającego. Najbardziej zadziwiająca była jednak jego blizna. Pociągła,
głęboka linia, ciągnąca się na całej długości prawego policzka. Wyglądała na
świeżą…
-
Dobrze. Poczekam aż wejdziesz do środka. Tak będzie bezpieczniej.
-
Dziękuję.- Odpowiedziałam, przyglądając się mu po raz ostatni w blasku
pobliskiej latarni. Jego oczy były naprawdę niesamowite!
-
No zmykaj już.- Przerwał mi, machając niedbale ręką na pożegnanie.
Ruszyłam,
więc pewnym krokiem w kierunku furtki, prowadzącej na moje podwórko.
-
Momencik…- Zaczęłam, odwracając się z powrotem. Chłopak spojrzał na mnie
zaskoczony.- Jak w ogóle się nazywasz?
-
To nie jest chyba zbyt istotne…- Zaczął wymijająco.
-
Chciałabym po prostu znać imię chłopaka, który uratował mi życie.
Młodzieniec
przyglądał mi się jeszcze przez chwilę tym swoim dziwnym, nieodgadnionym
spojrzeniem. Po chwili uśmiechnął się delikatnie, z wyrazem lekkiego
rozbawienia i politowania.
- Skoro tak bardzo ci zależy. Yoshizawa Keitaro.
Kurcze, dlaczego nie mogłam przypomnieć
sobie, skąd znam jego głos??
- W takim razie jeszcze raz dziękuję
Keitaro. Dobranoc.- Odpowiedziałam i przeszłam przez furtkę, wprost do drzwi
głównych.
- Do zobaczenia Ayako!- Usłyszałam jego
głos. Moje serce zakołatało przerażone.
- Skąd wiesz jak…?- Zaczęłam, odwracając
się nagle. Chłopaka jednak już nie było…
Bardzo podobało mi się twoje opowiadanie. W tym jednym dniu przeczytałam wszystkie twoje notki i nie mam dość o.O Wyczekuje z niecierpliwością i mam nadzieje że niedługo się pojawią. Życzę dużo, dużo weny !! xd
OdpowiedzUsuńPS
Podaje ci linka do mojego bloga, skomentuj, napisz czy ci się podobało, bo szczerze mówiąc niedawno zaczęłam.
http://the-gazette-opowiadania.blog.pl/